Lubię pustynie… Są bardzo, bardzo, bardzo, piękne… Niezależnie czy piaszczyste czy kamienne – są piękne i basta! Najczęściej, niekoniecznie puste i niekoniecznie ciche… Ale piękne… Ja wiem w Wietnamie pustyni – brak, ale… mają najpiękniejsze wydmy świata! I to o takich gabarytach, że za pustynie mogą śmiało robić robotę. Niewielka niegdyś rybacka wioska Mui Ne (Przylądek Schronienia) od jakiegoś czasu urosła do rangi jednego z najbardziej znanych kurortów nadmorskich Wietnamu. Tuż nieopodal kompleksu hoteli, rozciąga się lokalna „atrakcja turystyczna” – wydmy. Wielokolorowe piachy kuszą zwłaszcza o wschodzi i zachodzie słońca. Niestety kuszą wielu ludzi (zwłaszcza zachody…) więc na ciszę i spokój sprzyjający kontemplowaniu własnych myśli, próżno to liczyć. Ale kolorystyczne – cudo!!! Sieny i ugry piasku przybierają raz niemal białe odcienie innym razem czerwienią się i pokrywają burgundem i gorącymi oranżami to znów niemal odpustowe róże… I wiatr… Tu zawsze wieje. Dla wydm staje się on najlepszym rzeźbiarzem świata. Zwłaszcza gdy polichromię na ukształtowane formy nakłada zachodzące słońce… I nigdy do końca nie wiadomo czy to szum wiatru czy morza. I czy słońce chowając się gdzieś za wydmą nie poszło się właśnie wykąpać w morzu po upalnym dniu…