Wietnam – kuchnia

Byłam dzisiaj jak zwykle na zakupach na Kleparzu. Tak pomiędzy zakupem pomidorków, wołowinki a bundzem, anons taki usłyszałam (ja i pół śródmieścia :)) przez głośniki, że trzeba posprzątać bo jutro to tu impreza „Najedzeni Fest” będzie. 🙂 Sprowokowana – w domu poszperałam po zasobach zdjęć i myśl pognała do rejonu gdzie kuchnia jest czystą doskonałością!

Kuchnia wietnamska (bo o niej mowa) – wyborna! Ekskluzywnych dań podawanych w hotelach i restauracjach nie będę opisywać (choć to nektar dla kubków smakowych). Ciekawsze są obrazki ulicy, takie bazarki, przydrożne kuchnie. Menu odbiegające od standardów europejskich troszkę… Ale… Gdy osoba nie przywykła do niekonwencjonalnych dań (które bywa – same uciekają z talerza) już pierwszy odruch opanuje, spora paleta przeżyć kulinarnych się pojawia. 🙂 O takich oczywistych klimatach jak jakieś cykady, koniki polane czy pająki smażone na głębokim tłuszczu – nawet nie wspominam (swoją drogą smaczne, choć zależne to jest od przypraw bardziej niż samego komponentu pt. zwierzę). Na pewno wszystko świeże! Można w akwarium wybrać sobie jakiegoś płaza lub gada – a kucharz przyrządzi z wprawą jako danie główne!!! Na ulicach Wietnamu, w pierwszym odruchu zdziwienie lekkie dają wszechobecne bagietki – iście francuskie! Dopiero po kilku sekundach olśnienie – OK, kolonia… coś w krajobrazie kulturowym zostało. 🙂 Mnie powaliła sytuacja pt. „Savoir-vivre ” ulicy. Zgłodniałam. W przestrzeni miast to nie problem, przy każdej z ulicy milion sprzedawców różności. Wybrałam (właściwie nie wybierałam – pierwsza lepsza 🙂 ) jedną. Przemiła pani popatrzyłam na mnie z uśmiechem, wstawiła coś tam dobrego do buły i uznała, że zapakuje mi – żeby było elegancko. 🙂 Zapakował… w świeżutką gazetę. 🙂🙂🙂🙂

Smacznego 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *