W Muzeum Warszawy byłam kilka lat temu na jakimś wernisażu chyba… Wtedy był dziki tłum, przemówienia i inne takie. Planowałam wtedy, że kiedyś tu przyjdę tak na spokojnie. Trochę trwało ale…
Prawdę mówiąc nie wiedziałam kompletnie, że to jest aż tak duża ekspozycja! W sumie historia muzeum to ponad sto lat więc zobowiązuje, ale z drugiej strony historia Warszawy nie była łatwa dla obiektów kultury… Ale – na kilku piętrach – tak od piwnic (trochę za bardzo czyściutkich i „lakierowanych” jak an mój gust) aż po punkt widokowy tuż pod dachem. To naprawdę zwiedzanie na dobre kilka godzin. Cała przestrzeń podzielona na tematyczne „gabinety” – a jest och wiele. W sumie to sama nie wiem co napisać… Generalnie podoba mi się! Ale tak jakoś niby jest narracja prowadzona przyczynowo – skutkowo, a równocześnie czasem zaskakujące przejścia. Fajne to, że kolejne pomieszczenia dedykowane są kolekcjom lub tematom: malarstwo, rzeźba, medalierstwo, rzemiosło artystyczne, kartografia itd. itd. Jest zatem „Gabinet syrenki”. I tu zaznaczam – jest też ta pierwotna warszawska syrenka. Nie kobieco-rybia a kobieco – ptasio – jaszczurkowata. Jest „gabinet pomników” – przy czym tu mnie niewiele zaskoczy, w ilości pomników mamy w Krakowie mistrzostwo zagwarantowane. Jest też uroczy „gabinet suwenirów” 🙂 i „gabinet opakowań” i „gabinet ubiorów” itd. itd. itd. Czy coś w sposób szczególny przykuło mi wzrok – nie (no może kolekcja fot… albo ekspozycja opakowań i pudełeczek przeróżnych). Ale ogólne wrażenie bardzo na tak!!!