„Największe centrum chopinowskie na świecie” – może i tak… Poszłam do Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie z bardzo pozytywnym nastawieniem, zwłaszcza, że muzykę klasyczną bardzo uważam (no może fortepianową najmniej ale globalnie – uważam bardzo ). A na miejscu… Bardzo mili pracownicy, uśmiechnięci, taktowni – wrażenie dobre na dzień dobry jest. Potem cztery poziomy (w znaczeniu piętra) do zwiedzania. Właściwie trochę nudnawo. Jest to muzeum biograficzne, takie klasyczne. Kolejne piętra, to kolejne odsłony historii życia, na każdym piętrze – to samo: zdjęcia, gabloty interaktywne uruchamiane za pomocą karty/biletu, sączy się muzyka (i to akurat fajne) itp. itd. Może byłam zmęczona po całym dniu, a może nastawiona na zbyt wiele, ale… nic mnie nie zaskoczyło, nic nie powaliło na kolana. Zwiedziłam i… tyle.
Myślę, że muzeum może zrobić wrażenie na osobach, które z założenia Chopina i jego muzykę kochają miłością wielką… Ale dla takich osób każde miejsce z Chopinem związane będzie cudowne i do zwiedzania na kolanach… Dla pozostałych – według mojej opinii – jest poprawnie ale bez fajerwerków.