Znam kilka osób, dla których powiedzenie „pisz pan na Berdyczów” wymyślone zostało! Niedawno dowiedziałam się, że owo znane powiedzenie nie oznacza „i tak mnie nie znajdziesz”, tylko wręcz przeciwnie. W Berdyczowie bywało się przynajmniej raz w roku więc istniała nadzieja, że korespondencja adresata dopadnie. Niezależnie jednak od kontekstu doczekać się na odpowiedź „z Berdyczowa” to przedsięwzięcie graniczące z cudem!
O samym mieście jednak. Berdyczów był jednym z prywatnych miast Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Należał ongiś do wojewody kijowskiego Janusza Tyszkiewicza. Ze względu na położenie i stację kolejową stał się ważnym centrum przemysłowo – handlowym. Od XVIII wieku organizowano tu (na mocy przywileju) aż dziesięć jarmarków rocznie. Nie sposób było nie być w Berdyczowie choć raz na rok jeśli ktoś handlem i „interesami” się parał.
Berdyczów był także ośrodkiem religijnym. Łaskami słynącym obrazem Matki Boskiej Berdyczowskiej opiekowali się karmelici w słynnym klasztorze nazywanym Fortecą Najświętszej Marii Panny (karmelici utrzymywali tu załogę a całość była naprawdę twierdzą). I faktycznie jak forteca wygląda do dziś. Tutaj prowadzona była także szkoła, drukarnia, szpital itp. Choć mocno zniszczony (klasztor podzielił los większości kościołów za naszą wschodnią granicą. Tutaj mieściło się między innymi więzienie a budynek poddawany był celowej i planowej dewastacji) nadal budzi zachwyt. W Berdyczowie byłam dobrych kilka lat temu. Karmelici wówczas powrócili do klasztoru i prowadzili prace remontowe na dużą skale. Czynna była tylko niewielka, niemal nie wyposażona kaplica. Cała reszta to jedna wielka „fabryka”. I jak zwykle (albo – jak często) gdy podróżuję po Ukrainie zrobiło mi się smutno. Taka perła barokowej architektury, taka perła historii, taka perła polskości i tak zniszczona, zbrukana i zbezczeszczona… Gdy pierwsze emocje opadły, i zaczęłam się snuć pomiędzy rusztowaniami, trochę jak w matrix przeniosłam się kilka setek lat wstecz. I prawie usłyszałam gwar kupiecki, szepty modlitw, wystrzały armat… Mam nadzieję, że klasztor dziś już odnowiony oczy cieszy. I mam też nadzieję, że nie zamurowano „tajemnego przejścia” do XVIII wiecznego Berdyczowa, które gdzieś tam w klasztorze jest…
Berdyczów też jest ważnym miejscem na mapie chasydyzmu. Tutaj pracował słynny Lewi Icchak z Berdyczowa. Tutaj jest też jego ohel bo w Berdyczowie zmarł w 1810 roku. Fajny był z niego cadyk! Uczył że super fajnie jest być Żydem i wypełniać nakazy Tory. Uważał też że w każdym człowieku jest jakieś dobro. Małe, większe, duże – ale jest. Lubił śpiewać (to jeden z powodów dla których lubię chasydyzm! 🙂 ) i najwyraźniej robił to dobrze bo na przykład powszechnie znane Got fun Awrom lub śpiewane na Hawdalę A Dudele – jemu się przypisuje. No i poza wszystkim – wybitnym uczonym był. I radosnym też. To czasem na szczęście idzie w parze…