Wystawy prezentowane w Muzeum w Tyńcu, mogę polecać w ciemno! Wystawienniczo i merytorycznie – chapeau bas! I tym razem też… „W klasztornej aptece”. Niewielka sala ekspozycyjna na parterze. Wchodzę. Otula mnie cudowny zapach suszonych ziół… No kurcze… Jako deklarowana wiedźma (taka od wiedzieć! ) myślę – no u siebie jestem! Zostaje!
Faktycznie na wystawie mnóstwo suszonych specjałów, które w zielnikach, infirmeriach oraz aptekach klasztornych pojawiały się od wieków średnich. W sumie w kuchniach też, bo to i zdrowe i smaczne . Wystawa opowiada o zgłębianiu wiedzy medycznej w klasztornych – za murem klasztoru, ale i o prowadzonej zorganizowanej i profesjonalnej opiece medycznej dla ludności.
Jest co oczywiste zaułek Hildegardy z Bingen, i poważne księgi medyczne i ziołolecznicze traktaty, mnóstwo naczynek i narzędzi do sporządzania mikstur, trochę rycin… Aż dziw, że na tak małej przestrzeni wystawienniczej tyle eksponatów. I wcale nie ma wrażenia stłoczenia. No pięknie i pachnąco!