Najpierw licyjska, potem grecka, potem rzymska, potem osmańska a teraz turecka – Myra. Teraz właściwie to Demre ale jeśli o ruinach starożytnego miasta mówimy to precyzyjniej jest Myra. Skąd nazwa? Bo nad rzeką Myros powstało. Była jednym z większych miast Ligi Licyjskiejo (taki prototyp Stanów Zjednoczonych lub Unii Europejskiej), mając na zgromadzeniach aż trzy głosy. W mieście rozwijał się kult głównie Apollina, ale czczono też Zeusa, Atenę i przede wszystkim Artemidę Eleuthera (to jej świątynię kazał zburzyć św. Mikołaj – tak, tak ten od prezentów – ale o Myrze Mikołaja w innym Subiektywnym podglądaniu). Kiedyś było to miasto portowe z dużym portem przeładunkowym. Handlowano tu na przykład cennymi barwnikami, stąd szereg spichlerzy i budynków do celów handlowo – przeładunkowych koniecznych. Według tradycji chrześcijańskiej to w tym porcie zamienili się statkami dwaj apostołowi w podróży. Św. Paweł przesiadkę uczynił w podróży Cezarea – Rzym a przy okazji w mieście gminę chrześcijańską założył. Przez lata ruiny starożytnego miasta były zatopione w błotach rzeki. Dopiero w połowie XX wieku pierwsze prace archeologiczne pozwoliły na odkrycia i dalsze eksplorację.
Co dzisiaj można zobaczyć? Spichlerz (granarium) prawdopodobnie z czasów Hadriana. To jeden z nielicznych śladów po porcie. Jest też cmentarz grobowców skalnych datowany na V-IV w pne. To grobowce wykute w skalnym zboczu. Nisze grobowe zakrywane były frontonami, często płaskorzeźbionymi lub z reliefami i z dekoracją symboliczną albo narracyjną, mówiącą o osobie pochowanej w grobowcu. Jest więc młodzieniec podający tarczę, ktoś tam w towarzystwie służby (lub żałobników) poleguje sobie leniwie, a jakie misternie ułożone fryzury, w jakie urocze fatałaszki przyodziane są postaci z tych płaskorzeźb. Piękne… Zachowały się też inskrypcje, czasem mocno niepogrzebowe. Na przykład info, że Moskiusz kocha Filistę… Tuż obok teatr. Teatrzysko właściwie! Gigantyczny! Był największym w Licji! A z jaką akustyką…. Och… Nie muszę dodawać, że wypróbowałam rzeczoną…? 😉