Krzyżtopór. Gdyby był zatopiony gdzieś w głuszy leśnej, gdzie ruiny zamczyska oplatają czule konary drzew – to już byłaby istna bajka… ale i bez drzewostanu jest magicznie! I właściwie to nie wiem kiedy tam piękniej… Gdy rozgrzane słońcem mury dyszą ciężko w upale, czy gdy w pochmurny dzień wiatr wygrywa jakąś smętną melodię w oczodołach okien, czy gdy księżyc panteistyczne cienie wyciąga i nie można nie zauważyć w jego blasku, snującej się jakiejś zjawy (jak to w starym zamczysku bywa… ) No wyjątkowe miejsce jest i basta!
Zamek w Ujeździe wzniesiony został w XVII wieku w typie palazzo in fortezza. A głównym sprawcą zamieszania był Krzysztof Ossoliński, który posiadł idee by zbudować sobie domek, jakiego świat nie widział. I tak na dobre – udało mu się! Zanim powstał Wersal – Krzyżtopór był jednym z największych w Europie!!! A i wystrój dorównywał gabarytom. Podobno jadalnia miała szklany sufit. A właściwie miało to być dno akwarium, w którym rybki sobie pływały (przy czym nie wiem czy czekając na swoją kolej by być podanym w szarym sosie, czy też miały tam dożywocie… ) Zamek wzniesiony był na planie pięcioboku, z bastionami. Trzy piętra, eliptyczny dziedziniec, całość zbudowana z kamienia i cegły – co dzisiaj ruinom, daje zupełnie fajne niuanse kolorystyczne.
Krzysztof był katolem czystej wody. Z reformacją walczył jak mógł. Ale… Jakoś nie przeszkadzało mu to zajmować się po trosze astrologią i magią. Nad wejściem umieścić kazał podobno kabalistyczne „W” co miało zapewnić wieczne trwanie tego miejsca. No cóż… Niech trwa…