Słowacja zamkami stoi! Jest ich naprawdę sporo… Na przykład… Červený Kameň – zamek na czerwonym wzgórzu. Faktycznie czerwonym, bo mnóstwo tam kwarcytu z tlenkami żelaza. To taki trochę ewenement. Zamek, który nigdy nie był zdobyty. Chyba nawet najeżdżany nigdy nie był. Stąd wyposażenie zachowało się dotąd niemal nietknięte i w niemal w wielowiekowej całości. Zamek metryczkę ma XIII wieczną, choć oczywiście przebudowywany wielokroć. Był gigantyczną twierdzą! Wnętrza świetnie wyposażone, zdobione freskami i stiukami sale, wokół ogrody, winnice, stadnina koni… no piękne okoliczności… Pod zamkiem wybudowano gigantyczne piwnice. Z założenia miała tam być składowana miedź – w konsekwencji były składowane wina. Podobno miał być zbudowany na wzgórzu na przeciw. Dwunastoosobowa rada starszych debatowała nad tym. tylko jeden opowiadał się za obecnym miejscem. Przegłosowano go i zaczęto budowę. Ale po pierwszym dniu wszystkie przyniesione materiały ktoś lub coś przeniosło. Rada zebrała się ponownie i uznała że skoro duchy nie chcą zamku na wybranym wzgórzu to go się zbuduje tam gdzie ów najmłodszy z rady sugerował… Jest klimatyczny, pewnie dlatego kręcono tu wiele scen do filmów kostiumowych i ekranizacji bajek. Zamek odwiedziłam przed wielu laty. To była taka prywatna, osobista trasa szlakiem zamków na Słowacji. Ten zapamiętałam szczególnie… Niemal w każdym zakątku zamku słychać było wrzaski pawi. Całe ich stado dostojnie, niczym dworzanie przechadzali się tu i tam. A pośród nich królewsko kroczył olbrzymi paw albinos… Nie liczyłam ale może ich pawi było dwanaście? Może ten biały to najmłodszy radny… Gdzieś tam w tle sączyły się dźwięki muzyki. No sam jakoś robił się zaczarowany, bajkowy klimat.