Węgry mają Budę i Peszt a my mamy Bielsko i Białą. 😊 Przyjechałam kilka dni temu ponownie. Tym razem lało, ale po robocie kilka chwil miałam by połazić i znowu zrobiło miasto na mnie wrażenie bardzo na tak. Bielsko powstało w XIII wieku. Trochę należało do Księstwa Cieszyńskiego, trochę do Korony Czeskiej, a od XVI wieku było tu bielskie państwo stanowe (miasto plus kilka okolicznych wsi) – ot historia. Bardzo duża społeczność w Bielsku miała pochodzenie niemieckie lub żydowskie. Stąd językiem najczęściej słyszanym na ulicy był niemiecki (lub podobny w sumie w brzmieniu troszkę do niego – Jidisz). Bielsko było pierwszym miastem na terenie księstwa, gdzie nauki Lutra dotarły, a i szybko powstała gmina protestancka. Pięknie się rozwijało zwłaszcza w XIX wieku. Nadal widać cudne kamieniczki secesyjne i eklektyczne. Nie dziwię się więc – tak sumarycznie, że małym Wiedniem Bielsko nazywano.
Biała troszkę młodsza jest bo powstanie miasta datuje się tak na XVI wiek. Wcześniej była tu wieś Lipnik, potem przekształciła się w miasto (prawa w XVIII wieku) które nazwo przejęło od pobliskiej rzeki. W Białej też była duża społeczność niemiecka, ale procentowo było miasto bardziej zróżnicowane. Choć mocno zaprzyjaźnione były od stu lat – to oficjalny ślub miasta wzięły dopiero w 1951 roku. Mocno rozwijał się przemysł włókienniczy (to od XIX wieku) potem też przemysł maszynowy, fabryki rosły jak grzyby po deszczu, ale najbardziej miasto rozsławiło chyba Studio Filmów Rysunkowych! Tu się urodził Reksio, Bolek i Lolek i…. Smok Wawelski! 😉
A co zwiedzać? Sam spacer mocno secesyjnymi ulicami jest uroczym doświadczeniem. Kwitnące i zadbane fasady kamieniczek i pałaców robią robotę. Zwłaszcza ta pod żabami, projektu Emanuela Rosta. Jedna żaba gra na mandolinie, druga pali fajkę i sączy coś z kieliszka. W sumie była tu winiarnia Rudolfa Nahowskiego. Myślę że w żabę muzykującą przy kieliszku wina bywalcy byli skłonni uwierzyć… 😉 Są szlaki porozrzucane po całym mieście. Szlak przemysły – bo fabryki i włókiennictwo. Budynki pofabryczne, na które po drodze natrafiłam – fajnie zagospodarowane. Są też trakty cesarski i mały Wiedeń. 😊 No i są ścieżki zabytków katolickich, protestanckich i żydowskich. Z tych ostatnich niewiele zostało niestety. Były dwie synagogi – jedna w Bielski druga w Białej (obydwie były piękne i duże, obydwie w stylu mauretańskim i obydwie projektu Karola Korna), był też dom modlitwy dla ortodoks ze Wschodu, była szkoła itd. itp. Zachowały się tylko na fotografiach… Odwiedzić można jedynie cmentarz żydowski w Bielsku (i przeniesione tam macewy ze zniszczonego po wojnie cmentarza w Białej. Ten zakątek cmentarza nazywa się „tajemniczy ogród”). Jest też dom pogrzebowy prowadzony niegdyś przez bielskie Chewra Kadisza. Całość zadbana, otulona drzewami aleja główna, przy niej przeniesione szczątki tych którzy zginęli w obozach i na polu chwały… Potem macewy mniej lub bardziej obrośnięte bluszczem z napisami w języku hebrajskim, jidysz, niemieckim, polskim… Tak już bardziej w centach miast obu (są dwa przecież bo dwa miasta 😊 ) są naprawdę piękne ratusze i imponująco wyglądającym późnobarokowym kościele Opatrzności. Urokliwie wygląda też wijąca się przez sam środek miasta rzeka Biała. To co dookoła – tworzy miejski park. No i bielski zamek książąt Sułkowskich w którym teraz jest muzeum, i fantastyczny budynek teatru i te pofabryczne też. A na rynku w Bielsku obawiają się zalania wodą jak nic. Na samym środku stoi tuż obok siebie Nepomuk i Neptun. Jak nie jeden to drugi pomoże jakby co… 😉
A wracając do bajek. W całym mieście rozpanoszyły się, sporej wielkości postaci, które jak nic, uciekły w filmów rysunkowych! Krajanów – Smoka Wawelskiego i Bartłomieja Bartolliniego Herbu Zielona Pietruszka – też spotkałam.