Agapia to jeden z bardziej ukwieconych monastyrów jakie w Rumunii odwiedziłam. I chyba słusznie – przecież Agapia znaczy miłość!
Przyjechałam w dość pochmurny i deszczowy dzień. Parking, droga do klasztoru, buro i nijako. I… zaraz za bramą – zaatakowały mnie kolory. Tych kwiatów wszędzie było morze. Niby takie normalne, balkonowe, jakieś pelargonie itp. ale w takiej masie – zrobiły robotę. W sumie to trochę się nie dziwię, mieszka tu ok. 400 mniszek. Czymś muszą się zajmować a uprawa kwiatów – to nie najgorsze z zajęć.
Monastyr ma metryczkę XVII wieczną (nieopodal jest drugi monastyr wspomniany już w XIV wieku ale odbudowany od zera w XX). Fundacji dokonał hetman Gavriil Coci jako miejsce dedykowane mnichom. W XIX wieku klasztor zamieniono na żeński. W XIX też został przebudowany mocno po zawieruchach historycznych. Centralnym punktem zabudowań monastyru jest cerkiew Świętych Archaniołów Michała i Gabriela. W środku freski autorstwa Nicolae Grigorescu, przy czym mnie nie powaliły na kolana. No może leciutko ugięły… i to też na bardzo krótką chwilkę.