Taka wędrówka przez XIX i XX wiek polskiego malarstwa. Od działań „ku pokrzepieniu serc” do europejskich nowinek. Fajnie pomyślana opowieść. Matejkowskie płótna otulone burgundem, potem poważne i melancholijne Grottgery, przez żółcieniem spowite chełmońskie wsie, po nastroje Wyczółkowskiego lub Wojtkiewicza. I tak od połowy XIX wieku do początku XX. To nie tylko historia malarstwa polskiego tego okresu. To opowieść o kulturze, mentalności, szukaniu lub raczej chronieniu swojej kultury, tradycji, historii i nie wiem czego tam jeszcze… Ale też wpisywania się w najnowsze art. nury. Całość fajnie zaaranżowana wystawienniczo z nieźle zaangażowanym w ekspozycje światłem. Kolejne odsłony podkreślane też kolorem tworzą opowieść tak od zrywów, chwalebnych minionych wspomnień, przez tradycję domu, różnorodność etniczną i piękno lokalnego pejzażu. Nagromadzenie na metr kwadratowy płócien taki z serii z „znamy z podręczników” gigantyczne. Tu Rejtan rozchełstał swą koszulę, tu się dzieweczka babim latem zapomina, tu się Malczewskiemu od inspiracji w głowie kręci a Grottger w patriotyczną zadumę wpada. A całość poznańskiej odsłony „Polska. Siła obrazu” zdecydowanie kusi by odwiedzić