Jako osoba zajmująca się między innymi fatałaszkami nie mogłam nie odwiedzić poznańskiego Muzeum Historii Ubioru! Adres, GPS, idę. Polazłam i nie zauważyłam, że już jestem na miejscu. Żeby trafić do Muzeum trzeba zadzwonić (domofon) i w kamienicy na parterze mieszkanie – to to. W sumie trzy pokoje w nich ustawione eksponaty. Aktualna wystawa „A diabeł tkwi w szczegółach. Rzemiosło i sztuka w dekoracjach odzieży w XVIII i XIX wieku”. Całość to kilkanaście eksponatów w znaczeniu suknie, staniki, smoking chyba jakiś, chusta, mankiety takie tam. Najstarszy – to kiecka z XVIII wieku – ładna i nieźle zachowana. Potem coś z negliżu i coś na większe wyjście. Ale co jest największą atrakcją? Pani która z automatu zaczyna oprowadzać. Chyba pakiet w cenie biletu. Takiego zaangażowania, emocji i wiedzy dawno nie widziałam/słyszałam. Muzeum ok maleńkie ale emocje i pasja robią robotę!