Jedno z miast w Europie, które potrafią wciągnąć… Dla mnie – Porto. Chętnie pojechałabym tam znowu… Tam się naprawdę w głowie kręci… Wiem, Porto głównie kojarzy się z przednim, wzmacnianym i cokolwiek słodkim winem o tej samej nazwie… Ale o zawrót głowy może przyprawić nie tylko trunek. Tłoczno tam. Zwłaszcza w dzielnicy Ribeira. Tak bardzo, że nawet kamieniczki ciasno obok siebie ściśnięte stoją. Jedna obok drugiej. Tak jakby im było ciut za ciasno… Gąszcz wijących się uliczek, mnóstwo aut (dla tamtejszych kierowców przepisy drogowe są daleko posuniętą sugestią…), kościoły, które kapią złotem (w Igreja de Santa Clara – to już z tym złotem przesadzili…), budynki połyskujące błękitem azulejos… A no i słynny dwupoziomowy most Don Luis (przy lęku wysokości – uważać!) zaprojektowany przez ucznia Eiffela. Sam mistrz zresztą też zaprojektowała w Porto most – Maria Pia. I jeszcze lokalny Hogwart. Czyli księgarnia Livraria Lello. Dla tych co kochają książki – to raj i zaczarowana kraina w jednym…
Cudowne miasto, zwłaszcza gdy oświetlają go promienie zachodzącego słońca, które wpadają też przypadkiem trochę, a może celowo – do kieliszka z czerwonym trunkiem sączonym gdzieś w uroczej kawiarence…