„Lizbona się bawi, Coimbra studiuje, Braga się modli, a Porto pracuje”. Nie wiem… w każdym z tym miast dane było mi być i… no nie wiem… Ale w Coimbrze faktycznie „duch studiowania” się unosi… no w każdej niemal kawiarence, winiarni… dysputy naukowe kwitną! Swoją drogą, ostatnio sporo myślę o idei uczelni, studiów i takich tam. Coimbra dobrze wpisuje się w moje przemyślenia… Tu przecież jest najstarszy w Portugalii uniwersytet założony w 1290 roku. Co prawda miasto leciwe, pierwsza stolica państwa, ważny węzeł handlowy od czasów Maurów itd. itd. Ale faktycznie miasto głównie żyje w cieniu uniwersytetu. Właściwie to dość dosłownie. Przez bramę Arco de Almedina a potem schodami Quebra-Costas wchodzi się do tejże „fortecy nauki”. Uniwersytet wzniesiony jest na wzgórzu. A u jego stóp – miasto… z zaułkami, placykami, wąskimi uliczkami i równie wąskimi kamieniczkami. Oczywiście jak to w historycznych miastach Portugalii – mnóstwo tu także cudownych architektonicznie i artystycznie kościołów i klasztorów (np. Se Velha, Santa Clara-a-Nova, Santa Clara-a-velha czy Se Nova). Ale nastrój miasta kusi głownie by przycupnąć gdzieś w milutkim miejscu z książką i filiżanką aromatycznej kawy… i po prostu rozkoszując się chwilą zatopić się kartach… no…