Hmmm…. Co można zobaczyć ciekawego w Gdyni… No… Muzeum Emigracji – to tak! Żeby do niego dotrzeć szłam wzdłuż portu i tory jakieś i konstrukcje pojęcia nie mam do czego służące ale przypuszczam, po baaaaardzo intensywnym „zapachu”, że przetwórnie ryb jakieś portowe albo przeładunkowe… nie wiem – ale zapach mocno zapadł mi w pamięci! Jest też Akwarium i… tyle chyba na jego temat… No na pewno PIĘKNE molo, Bulwar Nadmorski i Skwer Kościuszki. A przy nabrzeżu cumujące imponujące żaglowce – choćby Dar Młodzieży i Dar Pomorza. Gdynia powstała przecież tak na dobre w okresie międzywojennym więc próżno tu szukać starówki czy jakichś artefaktów. To znaczy pierwsze wzmianki o Gdyni z wieków średnich – zgoda, ale była to wioska. Przechodziła z rąk do rąk, była między innymi własnością zakonu kartuzów. W sumie ta własność przyczyniła się do mocnego rozwoju wsi. W XIX wieku kartuzów władze Pruskie wywłaszczyły a Gdynia weszła w skład domeny królewskiej. W XX wieku zaczęto wykorzystywać piękne plaże by Gdynie wykreować na miejsce wypoczynkowe. W momencie wcielenia do Polski – była to chyba największa wieś w okolicy. Sytuacja polityczna była w tym czasie cokolwiek napięta. Potrzebny był port wojskowy – i… tu zaczęto go budować w 1920 roku. Sześć lat później – Gdynia staje się miastem!
No a co z tym zwiedzaniem? No nabrzeże… i… może jeszcze sam port… trochę willi (ale to głównie Orłowo – niby dzielnica Gdyni ale jakby osobna historia) i… widok błękitnego morza konkurującego z błękitem nieba… A po tych błękitach błąkają się bielą raz żaglówki… raz chmury…