„Augustowskie noce…” Pod koniec lat 50-tych Koterbska wyśpiewywała a z nią cała Polska 😊 Ja nie wiem czy Augustów dzięki tej piosence stał się aż taki znany czy też w piosence pojawił się bo był znany ale historię ma przebogatą miasto. Od Jaćwingów można byłoby zacząć. Ale nawet jak się od lokacji samego miasta zacznie to i tak jest co opowiadać! Bo… Podobno… W tym właśnie miejscy Zygmunt August umówił się na pierwszą randkę z Barbarą Radziwiłłówną… 😊 A potem na pamiątkę tego wydarzenia założył miasto! W sumie coś z romantyzmu w Augustowie jest, może zachody słońca nad jeziorami, może lasy wokół szumiące, może stare pensjonaty ze skrzypiącymi drewnianymi schodami… Pojęcia nie mam. W czasie randki królewskiej jedynie jeziora i lasy – ale najwyraźniej udana był! 😊 Tak zgodnie z dokumentami jednak – pierwsza pisemna wzmianka o Augustowie to informacja z 1496 dotycząca komory celne. Prawa miejskie to dopiero 1557 rok (właśnie od Zygmunta Augusta… 😉 ). I od tego czasu miasto pięknie się rozwijało, aż do powstania listopadowego, kiedy plany tworzenia kanału augustowskiego ciut przyhamowały. Potem kolejne powstanie i dwie wojny. Jakoś tereny Augustowa działania wojenne nie omijały za żadnym razem.
Od lat 20 XX wieku Augustów zasłynął jako kurort. W sumie słusznie! Okoliczności przyrody tutaj pyszne! Dzisiaj do najważniejszych punktów przy odwiedzaniu miasta należy Kanał Augustowski i śluzy Przewięż i Swoboda oraz ciut starsza śluza Augustów. Są też ładne budynki Zarządu Portu i Zarządu Wodnego (ten drugi chyba ładniejszy ale w tym pierwszym małe muzeum jest). Są dwa kościoły – jeden murowany (z początku XX) drugi drewniany (z połowy XIX), trochę ładnych kamieniczek i domków. Niestety nie przetrwał klasycystyczny ratusz miejski ani wielka synagoga z tego samego okresu (ta mniejsza – Jatke Kalniz też niestety nie przetrwała). Jak na tak niewielkie miasto, jest sporo cmentarzy – w tym trzy żydowskie i trzy wojenne. Cóż taką a nie inną historię Augustów miał…
A co zapamiętałam z pobytu w Augustowie? Hmmm…. W ostatniej chwili (to nic nowego 😉) rezerwowałam jakiś pokój. Nawet nie bardzo sprawdzając gdzie. Trafiłam na przeuroczy pensjonacik. Ogród ukwiecony, do którego mogłam wyjść prosto z pokoju, drewniane skrzypiące schody na piętro, wszędzie na ścianach jakieś stare zdjęcia i obrazy, mnóstwo bibelotów – też na kredensie, który na korytarzu piętra robił za aneks kuchenny… Bardzo retro i bardzo nastrojowo, historycznie i tak jakoś rodowo, pokoleniowo. Bardzo miło wspominam pobyt w tym pensjonacie, a do tego spacery brzegiem jezior i wabienie kaczek by modelkami i modelami zechciały być w anturażu zachodzącego słońca… Fajne miejsce ten Augustów…