W XIX wiecznym pałacu marokańskiego ministra obrony Mahdiego Munabbiego zrobiono Muzeum Marrakeszu! To znaczy nie od razu. Po odzyskaniu przez Maroko niepodległości, budynek nie był jakoś mocno zaopiekowany. Najpierw zrobiono tu szkołę dla dziewcząt. Ale dość szybko przestała funkcjonować a budynek popadał systematycznie i skutecznie w ruinę. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych lokalny biznesmen Omar Benjelloun uznał, że Marrakesz zasługuje na muzeum, a ten pałac zasadniczo na ten cel się nadaje. Pałac odremontował i w 1997 muzeum otworzył. Olbrzymi zadaszony dziedziniec – robi wrażenie ażurowymi zdobieniami i gigantycznym koronkowej roboty żyrandolem. Wokół dziedzińca małe pomieszczenia ułożone w półotwarte galerie, w nich gabloty z eksponatami. W sumie w całym muzeum eksponatów może kilkadziesiąt… Troszkę biżuterii, odzieży, broni, ceramiki i naczyń. Gdy wchodzi się w labirynt pomieszczeń (dosłownie labirynt) można znaleźć jeszcze jakieś smutno wiszące obrazy w nie do końca wyremontowanych pomieszczeniach. Ale gdy się ktoś odważy w ten labirynt zapuścić, i to jeszcze sam… Hmmm…. Są emocje! Pusto, cicho, jakiś szum wody tylko z daleka, wiatr hula i podkręca emocje niczym muzyka filmowa w horrorach, w którymś tam momencie nie do końca się pamięta jak wrócić… Ja nie wiem czy to jest najpiękniejsze z muzeów Marrakeszu… Ja nie wiem nawet czy o to w koncepcji muzeum idzie… Jak ktoś chce pooglądać artefakty – to niewiele tu ma. Ale jeśli ktoś ma ochotę zagubić się labiryncie pustych ale kolorowych pomieszczeń i poczuć dreszcz emocji zagubienia w nieodkrytej historii… To tu!