Błękitne Essaouira w Maroku. Faktycznie błękit tam dominujący. I fale, i niebo i odrzwia domów… Miasto ma wielowiekową tradycję. Osadnictwo było tutaj już w 5 wieku pne. A że to dogodne miejsce portowe, fort założyli tutaj Portugalczycy w XVI wieku (stąd nazwa miasta). Ale obecne miasto to raczej echo XVIII wiecznej urbanistyki. Kilkanaście lat trwałą budowa miasta, które miało spełniać najnowocześniejsze naówczas założenia. Brama wita gdy się do portu zawinie. Na niej trzy symbole trzech religii: judaizmu (Gwiazda Dawida), chrześcijaństwa (muszla Jakubowa) i islamu (półksiężyc). Bo każdy kto tu wchodzi jest gościem i nikt prześladowany być nie może. Samo miasto faktycznie mozaiką narodową i religijną było od początku. Osieli się tu kupcy Żydowscy i Arabscy i Francuzi i Portugalczycy i Berberowie… Mahommet III szczególnie zachęcał społeczność Żydowską do zamieszkania w mieście i pracy nad rozwojem handlu. W XX wieku przemiany polityczne i gospodarcze spowodowały zmianę w strukturach narodowościowych miasta. Sporo mieszkańców wyjechało np. do nowopowstałego państwa Izrael. Essaouira nadal handlem żyje – ale… jest sporo rzemieślników i handlarzy – tylko że to grupy ukierunkowane na turystę. Sklepy, sklepiki, stragany, zakamarki, zaułki… A ile tam zakątków gdzie rzemieślnicy ze złota i srebra cudeńka dłubią. A jakie hamesz ładne im wychodzą mmm… (nabyłam drogą kupna – bo i same do mnie chciały przyjść, ale to osobna historia… ). Choć przyznać trzeba, że medyna w Essaouira jest bardzo geometrycznie rozplanowana i zgubić się tutaj nie sposób. A zgubić się przecież fajnie jest czasem…