Złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma… W Marsaxlokk na Malcie w sumie jest podobnie. Bo – wioska słynie z rybaków, którzy wypływają w morze i co tam złowią to na targu sprzedają albo zjadają na obiad. Ale podobno u wybrzeży lubiły się osiedlać syreny, które jak wiadomo śpiewem na rybaków chętnie polowały a potem zjadały ich na obiad… Zatem… Złapał Kozak… itd.
Tradycje portowe i rybackie w Marsaxlokk historię mają poważną, bo już za Fenicjan i Kartagińczyków, a potem też Rzymian i Osmanów – port rybacki tu działał. Nazwa wioski – to połączenie dwu słów: arabskiego „port” i maltańskiego „południowo wschodni”. I tak zlokalizowana jest miejscowość.
Tradycyjne łodzie, których zresztą w marinie widać mnóstwo – to luzzi. To młodsze siostry rozpowszechnionych w XVII wieku łodzi zwanych ferilla. Luzzi są w bardzo kolorowych, jaskrawych barwach, i koniecznie powinny mieć na dziobie namalowane oko (lub oczy) Horusa (albo Ozyrysa). Jak zwał tak zwała – ale chronić miały rybaków wypływających w morze. Same kolory łodzi też nie były przypadkowe. Ale w przeciwieństwie do oka nie miały funkcji „magicznej” a informacyjną. Na przykład czerwony pas informował, że właściciel łodzi pochodzi z zatoki św. Pawła, żółty – że z St Julian’s, a ciepła ochra – to właśnie Marsaxlokk,
Oprócz tego że rybacka, Marsaxlokk i jej bezpośrednie okolice od zawsze była miejscem kultu. W czasach antycznych – była tutaj świątynia Astarte a potem też Junony, potem w okresie Bizancjum – klasztor itd. itd. A obecny kościół, wzniesiony został dla rybaków i ich rodzin, w XIX wieku. Ładnie się w wpisuje w architekturę linii brzegowej i wraz z cumującymi kolorowymi łodziami, równie kolorowymi il-gallerija (coś pomiędzy balkonami a wykuszami) i drzwiami na fasadach domów tworzy piękny anturaż dla spacerów zarówno w pełnym słońcu dnia jak i o jego zachodzie…