Ale tam uroczo…. Szczawnica w sumie od niedawna wyskoczyła w rankingach miasteczek uzdrowiskowych regionu aż tak wysoko. I w pełni zasłużenie! Szczawnica metryczkę ma ok. XV wieczną ale uzdrowiskiem stała się w połowie XIX wieku. Józef Szalay – on właściwie „zorganizował” uzdrowisko: park zdrojowy, pijalnia wód, zabudowania, kaplica zdrojowa itd. itd. No i przede wszystkim rozreklamował miejsce! Dość skutecznie bo na początku XX wieku uzdrowisko już mocno znane i lubiane było.
A dzisiaj – no ładnie jest. W ostatnich latach nawet coraz ładniej. Deptak cudny zwłaszcza wieczorową złotą godziną i zwłaszcza jesienią, gdy czerwienie, burgundy, złocienie i zielenie jesiennej kreacji wielobarwnie odbijają się w iskrzących falach Dunajca. I jeszcze biżuteria jarzębin i jesiennych jabłek, a wszystko w reflektorze ciepłych w barwie promieni słońca… Oj jesień ma gust! Kocham te kolory!!! Same zabudowania uzdrowiskowe też robią klimat, taki do leniwego snucia się w cieplutkim jeszcze październikowym słonku. I nawet tę wodę sączyć można… Choć tak na marginesie – ona jest tak paskudna w smaku, że musi być zdrowa!