Jak są chęci to i metoda się znajdzie! Oczywiście jeśli te chęci są…. Tak to generalnie bywa…
Czy da się żyć obok siebie nawet jeśli się święci dzień wolny w inny dzień tygodnia a święta z tymi celebrowanymi przez sąsiadów, jakoś rozjeżdżają się w kalendarzu. No pewnie! Generalnie wszystko da się zorganizować jeśli obie strony chcą. W Łodzi tych „stron” było znacznie więcej bo i Polacy i Niemcy i Żydzi i Rosjanie itd. itd. A religijnie: Katolicy, Żydzi, Protestanci, Prawosławni… Faktycznie kogel mogel kulturowy. Ale wszystkim przyświecał jeden cel, powód dla którego się w Łodzi osiedli i Łódź tworzyli: polepszyć swój byt! Ziemia obiecana… Jednym się udawało innym nie – życie… Ale nikomu nie przeszkadzała zasadniczo „inność” sąsiada. Czasem ta inność może nawet mocno fascynować i pociągać. Różnie bywa. W Muzeum Historii Miasta Łodzi jedna z wystaw to „Na wspólnym podwórku – łódzki tygiel kultur i wyznań”. Od razu napiszę – świetna!!! Fantastycznie poprowadzona opowieść taka domowa i taka miejska dnia codziennego – tego w pracy i tego świątecznego. I gwar kawiarni gdzieś tam w tle i rozmowy w każdym języku jaki do głowy Łodzianom przyszedł. I przez okno można do sąsiadów pozaglądać . Łódź z ’39… Bezpowrotnie utracona… kurcze… szkoda…