Ale ładnie mają w tej Bydgoszczy… Secesyjnie, eklektycznie, muzycznie i kolorowo. Myślałam, że Opera Krakowska ma odjechane kolory… Nie!!! Katedra Bydgoska bije ją o głowę!!! Ściany w purpurze i burgundach młodopolskich. No jest moc mistrzostwo w odjechanej kolorystyce!
Bydgoszcz od epoki brązu w tym miejscu . W czasach rzymskich była na szlaku bursztynowym. Wielu władców zostawiło tu swój ślad. I Krzywousty i Kazimierz Wielki i Jagiełło i Jagiellończyk itd. itd. W każdym razie historycznie działo się tutaj mocno – tak na kilka opasłych monografii a nie na post…
A wrażenie? Bardzo na tak! Wspomniana już katedra św. Marcina i Mikołaja to sakralny zabytek sztuki gotyckiej i jak wiele takich barokizowany i jak kilka – z secesyjnym makijażem. Są tam obrazy cudami słynące i barokowych śladów (pięknych!) mnóstwo ale na mnie kolory polichromii zrobiły mooooocne wrażenie. Purpurowe filary i ściany w burgundach… Na tym tle czerń i złoto ołtarzy wygląda fantastycznie! Mają też w mieście Dzielnicę Muzyczną. Pięknie parkowo i faktycznie muzycznie. Że Filharmonia Pomorska i Konserwatoria – jasne. Ale naprawdę słyszałam tam jakieś pasaże. Ktoś pewnie ćwiczył przy zamkniętych oknach bo dźwięki dochodziły mgliście… Warto zaglądnąć na wyspę Młyńską. Mnie bliska z kilku powodów… Jest tam monumentalny młyn Rothera (ok ok – literówkę w nazwisku zrobili ale, że wymowa taka sama – wybaczam ). Odrestaurowany obiekt daje cudowną przestrzeń dla realizacji projektów, pomysłów i takich tam. Dzisiaj wystawiali swoje prace rękodzielnicy. Fajnie! Nieopodal oddziały Muzeum Okręgowego. Odwiedziłam Galerię Sztuki Nowoczesnej (było o fatałaszkach więc temat dla mnie szyty na miarę ), odwiedziłam dom Wyczółkowskiego.. Jest też w Bydgoszczy Muzeum Brudu. Nie poszłam… odwagi nie stało…
Generalnie – fajne miejsce ta Bydgoszcz. Pewnie tu jeszcze kiedyś zaglądnę…