„Gdyby nie było Rzymu, tedy Kraków byłby Rzymem” – Jan Mukante miał rację… Ale czemby był Kraków bez wzgórza Wawelskiego!!! Zawieruchy losów i historii nie oszczędzały nas zbytnio. Nie ominęły też Wawelu. Na początku XX wieku siedziba monarchów Polski w żadnej mierze nie przypominała o dawnej świetności dziejów. W 1905 roku przystąpiono do prac – zaznaczyć należy – nie tylko konserwatorskich. Konieczny był pomysł na Wawel. Wiele do odbudowania… Tak na marginesie – i tak uważam, że koncepcja Wyspiańskiego była najlepsza!!! No ale mamy co mamy. A że mamy całkiem, całkiem rezydencję – to i miło.
I to jest pomysł na nową stałą wystawę na Wawelu „Wawel odzyskany”. Jak odzyskiwano, metr po metrze Wzgórze Wawelskie. Bardzo dobrze narracyjnie poprowadzona wystawa pokazuje swoisty zryw narodowy – by pomnikowi kultury narodowej Rzeczypospolitej przywrócić jego rangę, znaczenie ale nade wszystko świetność. Pojawiają się osoby, którym dzieło na sercu leżało i którym zawdzięczamy obecny wygląd Wzgórza. Pojawiają się archiwalne zdjęcia, makiety, plany, ułatwiające życie zwiedzającym – prezentacje . W tle sączy się muzyka. Dobre oświetlenie „wyciąga” szczegóły i prowadzi wzrok. Dobry pomysł. Dobra realizacja.