Opowieść znana przez wszystkich. Mistrz Twardowski – badacz, który zwątpił w moc wiedzy i zaczął szukać jej w… Ludomir Różycki napisał balet równo sto lat temu. Ale temat aktualny od wieków i nadal nieprzerwanie. W wersji wytańczonej na deskach krakowskiej opery było wszystko co może skusić i usidlić: bogactwo szumiące szelestem złotych kostiumów, uwodzicielski i namiętny czerwienią seks, mieniący się diamentowo hazard, grzejąca się w blaskach fleszy sława. A wszystko to w odrealnionej rzeczywistości, półsennej, półrealistycznej, trochę współczesnej, a trochę baśniowej. Kosmiczne kostiumy (choć słuszniej byłoby napisać z głębin zaświatów). Przerażający wprost i klimatyczny kostium śmierci, straszne i kuszące zarazem diabelskie ćmy w czerwieniach, fioletach i głębokich burgundach zawrotnie wirowały a prym co jasne wiódł fantastyczny Mefisto (Dzmitry Prokharau). Świetna była też Namiętność (Agnieszka Chlebowska). Scenografia – minimalistyczna. Właściwie całość roboty robił olbrzymi okrąg księżyca, na którym wizualizacje dopełniały opowieść.
I na nim się opowieść kończy. Twardowski przecież na księżycu właśnie wylądował…