Kilka lat temu wszystkich ogarnął szał na Czartoryskich. Też uległam, choć opornie i pod prąd obiecywałam sobie, że za jakiś miesiąc, dwa, może trzy… Jak już dzikie tłumy przejdą… Ale sugestywna rekomendacja od wtedy jeszcze doktoranta mojego (teraz już doktora), kompetentnie wielce oprowadzającego zresztą nas po ekspozycji… i wylądowałam na Jana 19.
Klatka schodowa – jaką pamiętam sprzed lat, gdy jako uczennica krakowskiego „plastyka” często do Czartoryskich zaglądałam. Potem kolejne sale to chronologia rodu, wielkie postaci i wielkie ich działania. I następne przestrzenie prowadzą opowieść, zmieniają się jej wątki, co podkreśla zmieniająca się kolorystyka pomieszczeń. W osobnej części dzieje sztuki od wieków średnich przez renesans i barok. W tej części kusi powabnym spojrzeniem pewna dama igrająca mimochodem z przedziwnym zwierzakiem…. Na koniec kogel-mogel polski – pamiątki po tych dla których Najjaśniejsza Rzeczypospolita wartością pierwszą była.
Całość – fantastycznie pomyślana. Nie ma tanich gadżetów i oklepanych rozwiązań. Aranżacja obiektów dobrze „doprawiona” kolorystyką pomieszczeń i światłem. Wszystko wyważone i przemyślane. Nie zapomniano nawet o przestrzeni dla organizowania koncertów lub wykładów oraz na wystawy czasowe. Niezła szkoła sztuki wystawienniczej!