W ostatnich latach zrobił się w Krakowie wysyp muzeów zakonnych i klasztornych. Dominikanie, cystersi, benedyktyni, misjonarze… A teraz do tego grona dołączyli jezuici! Co ważne, i co podkreślić trzeba – w zdecydowanej większości nowo otwierane przestrzenie muzealne są na najwyższym poziome muzealniczym.
Ale o samych jezuitach dzisiaj – a dokładnie o Muzejonie jezuickim. To miejsce łączy w sobie cechy muzeum i placówki edukacyjnej. Bo to nie jest sama wystawa. To opowieść (również artefaktami) o jezuitach, o ich wkładzie w tradycję, kulturę, dziedzictwo Krakowa i Małopolski. Autorzy projektu (tu między innymi dr hab. Beata Bigaj-Zwonek, prof. UIK, dr hab. Izabela Kaczmarzyk, prof. UIK, dr hab. Monika Stankiewicz-Kopeć, prof. UIK, dr hab. Stanisław Cieślak SJ, prof. UIK, dr Krzysztof Homa SJ, dr hab. Tomasz Homa, prof. UIK) solidnie przekopali kościół i klasztor jezuitów przy Małym Rynku w Krakowie. Tak od piwnic do strychu. I poodkurzali często zakurzone wielowiekowym pyłem „ślady historii”. Z kurzy otrząśnięte, zyskały na powrót blask i miejsce w gablotach muzealnych Muzejonu. A że klasztor i kościół św. Barbary parę dobrych wieków mają – to i eksponatów się sporo uzbierało… 😊 To, że obrazy, grafiki, starodruki, rękopisy – to naturalne na wystawach zakonnych / klasztornych. To, że są błyszczące złotem monstrancje, kielichy, puszki – to też. Zwykle podziw mój wzbudzają też relikwiarze. Tutaj – jedne z kryształu górskiego – fantastyczny przykład rzemiosła artystycznego! Ale to, że autorzy wystawy gdzieś w piwnicy znajdą butelkę wina mszalnego z XIX wieku i ją w jednej z gablot umieszczą – nie spodziewałam się! Super!
Ale na mnie inny fragment wystawy zrobił wrażenie. Wernisaż, przecięcie wstęgi, goście wchodzą do środka… Jeszcze wszystkie światła nie rozbłysły, jeszcze tylko punktowo oświetlone gabloty i eksponaty we wnętrzu dawnej kaplicy… W niszy trzy manekiny prezentują stroje liturgiczne: dalmatyka, dwa ornaty, manipularz… Ale światło tak świetnie wyreżyserowało klimat – że całość wyglądała jak jakieś okno do przeszłości, jakiś kadr filmowy… Potem zaświecono światło i czar nieco prysł, ale po wernisażu jestem pewna że to subtelne i dobrze osadzone światło (wraz z sączącą się w tle muzyką) będzie na co dzień tworzyć klimat ekspozycji.







