Dla Michaela Jones warto było przyjść na koncert! Zarówno w duecie perkusyjnym ze Sławkiem Bernym jak i w duecie skrzypcowym z Michałem Półtorakiem – zrobili robotę. Energia, pasja, emocje sefarad jak malowane (jak „z nut” właściwie ). „Festiwal 4 tradycji” w odsłonie muzyki żydowskie. A by być precyzyjnym, w programie muzyka sefardyjska „Mi amor, mi alegria – pieśni Żydów sefardyjskich”. I faktycznie muzyka była bardzo ok. Niestety prowadzenie koncertu – miałkie, egzaltowane i niespójne z charakterem prezentowanych piosenek, pieśni, utworów (jak kto tam woli). Może gdyby któryś z panów z zespołu wszedł w rolę prowadzącego… A może ktoś kto prowadzeniem się zajmuje i ten klimat czuje i potrafi to robić „z pazurem”. Ale muzycznie i wokalnie koncert był ok A! W foyer filharmonii krakowskiej, wydarzenie towarzyszące. Bardzo fajna wystawa fot Grzegorza Maciąga „Jurcajty”
Filharmonia Krakowska już kolejny raz zorganizowała „Festiwal 4 tradycji”. Podoba mi się ta idea! W kolejnych dniach koncerty: muzyka polska, muzyka żydowska, muzyka bałkańska i muzyka ukraińska. Co do zasady festiwalowej ma to być tradycja muzyczna ziem polskich w wydaniu katolickim (w opisie jest nie wiem dlaczego łacińskim), prawosławnym, judaizmu i islamu (w opisie jest że orientalnymi) . Mniej lub bardziej koncerty wpisują się w tę zasadę. W tym roku koncerty muzyki żydowskiej (sefardyjskiej. Na ziemiach polskich owszem mieszkali i mieszkają Żydzi sefardyjscy ale w mniejszości w porównaniu z aszkena); prawosławie to Moravski Chamber Choir; tradycja polska to Orkiestry Filharmonii Krakowskiej i Moniuszko, Karłowicz i Wnuk-Nazarowa, a orient to Etnos Ensemble i etniczna muzyka bałkańska… Tak trochę nie wiadomo więc czy idea (podkreślam podoba mi się bardzo!) festiwalu ma odniesienie do muzyki sacrum czyli czterech wyznań czy kultur narodów zamieszkujących ziemie polskie… Ale dobrze że taki festiwal jest.