Angkor niezaprzeczalnie wprawia w zachwyt! Lecz przepiękne ale dość ponure w barwie mury mogą wprowadzić w błąd. To prawie tak jak wyobrażenie starożytnej Grecji w kolorze ecru. „Barwna” myśl pojawia się gdy zabłądziłam gdzieś na boczne trasy Angkor War gdzie widać jeszcze resztki polichromii. Jak to musiało wyglądać gdy polichromie błyszczały w słońcu… I okazało się, że nie koniecznie trzeba uruchamiać wyobraźnie. Wystarczy odwiedzić pałac królewski w Phnom Penh. Ja wiem, kilkaset lat różnicy ale – żółcienie, burgundy, szmaragdy, srebro i złoto, wszystko błyszczy i wybucha kolorami. Najbardziej reprezentacyjne miejsca to sala tronowa lub bardzo europejski pawilon Napoleona. Mnie najbardziej wzruszył Wat Preah Keo Morokat popularne zwany Srebrna Pagodą – przy czym srebra nie wiele tam widać. Nie znaczy, że go nie ma! Przykryty dywanikami i bieżnikami by turyści nie zadeptali. Srebro srebrem ale i tak największą uwagę przyciąga „szmaragdowy budda” wykonany z jadeitu. 🙂
I miło jest spacerować wśród najbardziej wyszukanych form architektury. Tylko jak nieznośna mucha pojawia się czasem myśl – kto tu jest monarchą…