Nie umiem pływać. Od takiego wyznania wypada zacząć. I nawet nie to, że nie próbowałam – po prostu nie umiem i basta! Są jednak podobno miejsca na świecie gdzie nie da się utonąć. Na przykład Morze Martwe. Zasolenie tego bezodpływowego akwenu jest tak duże, że człowiek utrzymuje się na powierzchni bez najmniejszego zaangażowania ze swojej strony. Przy okazji nic w wodzie nie zaatakuje i nie nadgryzie bo życia organicznego w tak słonej wodzie też właściwie brak. Byłam, sprawdziłam, dokonałam zanurzenia i… szłam na dno jak malowanie!!!
To nie znaczy, że samo morze i to co wokół niego nie kusi pięknem i nie nęci by odwiedzić! Sam brzeg morski pełen kryształków solnych układających się w dziwaczne zacieki, tu i ówdzie asfalt leży (ale nie wylany przez człowieka w formie drogi, tylko wypluty przez fale morskie prosto z głębin). Wokół skały, skały i skały – pustynia Judzka. Szarobrunatne kamienie, głębokie kaniony. W sumie dwie osoby mogą stać na dwu wzniesieniach i porozmawiać ze sobą a nie móc do siebie podejść… W przeciwieństwie do morza – na pustyni jest życie. To jakiś ptaszek przycupnie, to jakieś kopytne przyjdą stadnie by się przywitać, nawet przekąsić coś można bo manna rośnie. No i zachody słońca! Słoneczny klejnot czerwienią, żółcią i złotem oblewa i pustynię i taflę morza widoczną gdzieś na dole zanim nie chlupnie do wody na horyzoncie…