Izrael – Jerozolima

Lubię gwar miasta. Niektórych miast – nawet bardzo! W ścisłej czołówce mojego prywatnego rankingu jest Jerozolima. Dziwne to miasto… To, że naznaczone trudną historią – tak. To, że miejscem najważniejszym dla kilku religii – tak. To, że jest gigantycznym tyglem kulturowym – tak…. To, że jest najpiękniejszym miejscem by połazić, powłóczyć się i zagubić w niezliczonych zakamarkach, zaułkach i labiryntach uliczek – też tak!

Co jest cudowne? W Jerozolimie nic nikogo nie dziwi. To piękne! Idzie się ulicą gdzie słychać wielojęzyczny gwar. Tu ktoś wykrzykuje radośnie Mazzal tow – bo akurat jakaś miła okazja rodzinna, tam biegną mnisi prawosławni mijając również biegnące dziewczęta w mundurkach szkolnych, tu idą klasycznie przyodziani w chałaty i sztrajmł chasydzi a obok mężczyzna z niewielką jedynie kipą na głowie dopasowaną kolorem do jeansów i koszulki polo, kupcy różnych proweniencji religijno-etnicznych grają w coś tam na rozkładanym stoliku (bacznie jednak obserwując zbliżających się potencjalnych klientów!). Skręca się i za rogiem z gwarnego pełnego straganów targu wchodzi się w enklawę ciszy. I nagle człowiek się orientuje, że ślizga się po wyszlifowanych czasem kamieniach bruku, które przetrwały tu dobrych kilka tysięcy lat… Ta stara Jerozolima podzielona jest na cztery dzielnice plus wzgórze świątynne. I znowu idzie się i jak w matrixie raz dzielnica żydowska, potem w chrześcijańskiej, z niej do muzułmańskiej a po drodze ormiańska… I naprawdę widać różnice pomiędzy tymi dzielnicami…

Na każdym kroku jakieś ślady historii mniej lub bardziej odległej. Ruiny, wykopaliska ale i zabytki w jednym kawałku przetrwałe 🙂 przeplatają się z zupełnie współczesnym steetartem lub art. instalacjami i architekturą współczesnych twórców. Synagogi i mykwy – chyba dla wszystkich możliwych nurtów i odłamów judaizmu dedykowane. I widok suki albo świecącej się chanukij nie budzi żadnej sensacji. To normalne przecież… Ale też sporo kościołów. I też dedykowanych dla wszelkich możliwych wersji chrześcijaństwa. I idąca gwarnymi ulicami, gdzie zwyczajnie dzieje się życie, procesja – nikogo też nie dziwi. A i meczetów trochę też jest. Swoją drogą wydarzeń w Jerozolimie sporo i to niekoniecznie tych religijnych. Jest organizowany Festiwal Poezji, Festiwal Muzyki Dawnej, trzydniowy Dzień Jerozolimy 🙂, Festiwal Izraelski. Itd. Dla każdego coś dobrego! Są też świetne Uniwersytety i nietuzinkowe muzea. Warto też posłuchać koncertu Jerozolimskiej Orkiestry Symfonicznej. Ojojoj jak oni grają! No cymes jak nic! To nie jedyna orkiestra symfoniczna w Jerozolimie i nie jedyne miejsce gdzie klasyki w dobrym wykonaniu posłuchać można.

To takie miasto, które chyba faktycznie jest „centrum świata” jak chciały średniowieczne mapy. Miasto na styku historii i współczesności, na styku Zachodu i Wschodu, na styku religii i kultur. Choć dla mnie – to po prostu miejsce, gdzie można pobłądzić w labiryncie sklepików, poczuć zapach przypraw na straganach, wypić doskonałą kawę i zjeść aromatyczne pyszności, i posłuchać gruchających gołębi, które przysiadły bezczelnie na wiekowych murach…

Hmmm… To cóż… Za rok w Jerozolimie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *