Myślenie o przeszłości to kotwica, która nie pozwala tej przeszłości odpłynąć, a nas blokuje przed tym by wypłynąć na szerokie wody i być otwartym na nowe cudowne podróże. Taki tekst gdzieś ostatnio przeczytałam. To prawda! Ale przekorna myśl pognała mi na plażę po której cudownie się spaceruje i miło się wspomina… Cullera – takie Hiszpańskie Hollywood. A właściwie odwrotnie bo napis na zboczu góry w Hiszpanii był chyba wcześniej! Nad miastem góruje zamek. Teoretycznie jest XIII wieczny, i wzniesiony na starsze arabskiej fortecy. W praktyce to bardziej rekonstrukcja, ale zachowane fragmenty historii – są. Nieopodal – Torre de la Reina Mora (zabytkowych ale późniejszych wież jest zresztą w mieście więcej). Niby stoi osobno ale jest to element dawnych fortyfikacji zamku. Po drodze na zamek przechodzi się przez dzielnicę żydowska jednak klimatu swojego nie zachowała do dzisiaj. Jak na miasto portowe przystało jest też mroczna legenda o Dragucie – słynnym korsarzu, który tutaj ukrył swoje skarby złupione z napadanych przezeń okrętów… Jaskinia pirata jest zlokalizowana – skarby nie. A skoro o jaskiniach mowa – jest też Abrigo Lambert ze śladami malowideł neolitycznych. Odkryta zupełnie niedawno bo 1995 roku i jak to często bywa – przypadkiem. Jak się komuś zwiedzanie znudzi – plażing. A plaże tu prima sort! I nie wiadomo co bardziej relaksuje – szum morza czy szum palm…
Pięknie tam i cieplutko… Hmmm… I bądź tu człowieku mądry. Jakie kadry pamięci są niepotrzebnym balastem, który trzeba wyrzucić by popłynąć, a które są cennym ładunkiem które pozwolą dopłynąć do zupełnie fajnego portu.