Zawsze najtrudniej opowiedzieć o stolicy. Bo są duże, bo wiele w nich odsłon oraz wiele możliwości poznania. Bo zwykle mocno turystyczne i historyczne i rozrywkowe i naukowe i kulturowe itd. itp. itd. No i Tibilisi (თბილისი) nie odbiega od tego rysu. Podobno miasto założył król Wachtang Gorgasali, oczarowany pięknem okolicy i bijącymi tu gorącymi źródłami (stąd nazwa). W rzeczywistości pierwsze osiedliska w tym miejscu można datować na epokę brązu. Wspomniany król miał tu natomiast pałac i doceniał znaczenie miasta jako ośrodka handlowego, gospodarczego i politycznego. Stolicę przeniósł tutaj jego syn Daczi I. Miasto przechodziło liczne najazdy i okupacje – między innymi Arabską, Perską, Tatarskie, Rosyjską… I każda z nich odcisnęła się na wyglądzie miasta, z każdego z tych okresów widać mniej lub bardziej wyraźne ślady. I jeszcze współczesne pomysły modern… Gdybym chciała jednym słowem oddać istotę Tibilisi to chyba właściwym byłoby – mozaika. Bo te wszystkie fragmenty historycznej układanki tworzą swoisty klimat miasta. I wcale nie rywalizują! Wręcz przeciwnie pozwalają błądzącym po uliczkach miasta przenosić się mentalnie poprzez wieki, kultury… A wszystko przytulne i takie… po prostu ładne. Ja wiem, że sporo tu rzeczy od wieków „nie chcianych”, wiem że są też wykpione jak most „podpaska”. W sumie jak wszędzie – mieszkańcy mają swój gust i koncepcję własnego miasta.
Co zobaczyć w Tibilisi? No najlepiej wszystko. Oczywiście wymieniać należy twierdzę Narikala i cerkiew Metekhi i Anchiskhati z ikoną która sama się namalowała i Łaźnią Orbeliani i karawanseraj i setki rzeźb oraz pomników i kawiarenki i kamieniczki wiszące nad urwistymi brzegami wąwozów. Ale najlepiej powłóczyć się po Tibilisi. Naprawdę tu ładnie – zarówno w nocy jak i w dzień (ze wskazaniem na to pierwsze ).