Każdy kraj ma swoje „perły” kulturowe, historyczne, krajobrazowe, artystyczne – w każdym razie miejsca, które zobaczyć trzeba i basta. Ale czasem warto też przyjrzeć się bezdrożom. Przejeżdżając z jednego miejsca na drugie wiele osób przysypia w podróży dla zregenerowania sił. A szkoda! Bezdroża kryją wiele ciekawostek i smaczków. Na przykład dwukolorowa rzeka. Dosłownie dwukolorowa. A by być precyzyjnym czarno – biała. Aragwi – bo o niej mowa łączy w sobie nurty dwu potoków Białej Aragwi i Czarnej Aragwi. W miejscu, w którym się łączą, rzeka jest z prawej strony biała, a z lewej czarna. Można też coś przekąsić. Przydrożne stragany oferują głównie słodkości: lokalny miód (podobno najlepszy na świecie ), czurczchele czyli orzechy nawlekane na sznurek i otoczone mazią z winogronowego syropu, cukru i maki kukurydzianej w kolorach – jakie „fabryka dała” . Mogą być też wykonane z owej masy okrągłe cieniutkie, serwetkowante niemal placki – tklapi. Te przysmaki są wszechobecne. Czurczchele w smaku przypomina połączenie sparzonych orzechów z misiami żelowymi, zaś tklapi smakuje jak serwetka. Dla bardziej głodnych – w słoikach marynowane… wszystko. I coś co naprawdę przypadło mi do gustu (i wyglądało na najbezpieczniejsze dla zdrowia) to nazuki. Rodzaj drożdżowego chlebka z cynamonem i rodzynkami. Bezdroża bywają normalnie – atrakcyjne.