„Muzeum Emigracji” w Gdyni. Muzeum to chyba ciut przesadne – eksponatów jak na lekarstwo. Ale – pomysł i sama opowieść genialnie poprowadzona!! To, że ludzi kusi by sprawdzić co jest tam za horyzontem, tam gdzie nas nie ma – to jasne. Tak było i tak będzie, tak jesteśmy w większości przypadków skonstruowani. Większość podróżników pcha do tego by wyjechać imperatyw by zobaczyć najodleglejsze zakątki świata. Dlaczego? – bo są! Ale pobudek może być milion: konieczność polityczna, poszukiwanie lepszego miejsca dla siebie, głód, chęć osiągnięcia sukcesu itd. itd. itd. To że byliśmy od wieków wielonarodowi, wieloreligijni i „przemieszczający się” – to też jasne. I fajnie, że autorzy wystawy pokazali powody i skutki podróżowania, lub raczej przemieszczania się – często w nieznane…
Opowieść zaczyna się od początków państwowości polskiej. Stając na oznaczonych punktach można usłyszeć dźwięk języków – tych którzy tę państwowość kształtowali przez wieki: polski, niemiecki, hebrajski, ormiański, litewski itd. Takie nienachalne towarzyszenie dźwiękiem, obecne jest zresztą we wszystkich kolejnych pomieszczeniach. To fajne słyszeć gwizd lokomotywy, syrenę odbijającego od brzegu statku, jakieś fragmenty kultowych filmów (tych a propos)… No i kolejne odsłony: Wielka Emigracja i dzieła tych którzy musieli wyjechać; ucieczka ze wsi do miast by szukać lepszego dla siebie miejsca i tworzenie się miast przemysłowych – tych ziemi obiecanych, w których jak to zwykle bywa większość zamieniała starą biedę na nową; a potem uciekanie przed głodem; wyprawy za Wielką Wodę; potem szukanie bezpiecznego miejsca przed wojną no i w kolejności – przesiedlenia na „ziemie odzyskane” bo ktoś tam na górze „ciut” definicję Polski przesunął…; a potem życie w PRL i pomysły jak się wyrwać; i na koniec stop klatki ze wszystkich zakątków świata gdzie zacumowali Polacy i gdzie spory wkład w krajobraz kulturowy często wnosili. W tej ostatniej odsłonie zabrakło mi Azji. Właściwie pokazany jest tylko Izrael – i bardzo dobrze, ale gdzie np. Chiny, Indie, Syberia itp. Z Afryką też mizernie. W sumie punkt ciężkości położony na Amerykę jedną i drugą oraz Europę.
Wychodzi na to, że gdziekolwiek na świecie byśmy się nie znaleźli to jest szansa usłyszeć język polski i jakieś ślady PL w kulturze lokalnej zobaczyć… Tak zresztą zaczyna się cała ekspozycja. Od wielkiej czarnej perły/kropli rtęci/kapsuły jakiejś – sama nie wiem… a w jej wnętrzu opowieści tych, który chcieli lub musieli wyjechać… Warto tu zaglądnąć będąc przejazdem…