Chenonceau (w odróżnieni od miejscowości Chenonceaux – bo to o sam zamek idzie!) to jedno z tych cudeniek nad Loarą, w których się wpada nazbyt łatwo w zachwyt, emocje, namiętności i takie tam… Zamek Dam – tak czasem się go nazywa bo ni mniej ni więcej – sześć pań przyczyniło się do jego rozbudowy i popularności. I faktycznie wygląda tak, że każda kobieta spacerując po zamku lub ogrodach może się poczuć jak królewna z bajki
Początki zamku – to XIII wiek. A potem w XVI wieku jego przebudową właściwie kierowała Katherine Briçonnet. A potem Henryk II Walezjusz zamek darował swojej ulubionej faworycie Dianie de Poitiers, która swoją drogą o zamek bardzo dbała. Wokół założyła cudowny ogród – z cudowną aleją platanów! Potem była Katarzyna Medycejska (żona wyżej wspominanego… która za punkt honoru postawiła sobie nowymi pomysłami przyćmić to co w zamku wymyśliła jej poprzedniczka ) i Ludwika Lotaryńska, która w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek urządziła sobie tu taką czy ja wiem co – „pustelnię” chyba. W każdym razie typ introwertyka…
Jedną z właścicielek zamku była znana ze swej urody Madame Dupin. Wolter nazywał ją boginią piękna i muzyki! Jej inteligencja, wyczucie piękna ale i uwodzicielski czar zjednywały jej wielkich tego świata – wielkich artystów i myślicieli oczywiście! A sam zamek stał się znanym miejscem spotkań muzyków, literatów, dramaturgów, malarzu itd. itp… Chyba musiała być naprawdę wyjątkowa skoro sam Rousseau pisał o niej jakoś tak: „Madame Dupin était encore, quand je la vis pour la première fois, une des plus belles femmes de Paris. Elle me reçut à sa toilette. Elle avait les bras nus, les cheveux épars, son peignoir mal arrangé. Cet abord m’était très nouveau. Ma pauvre tête n’y tint pas. Je me trouble. Je m’égare. Et bref, me voilà épris de Madame Dupin. Mon trouble ne parut pas me nuire auprès d’elle, elle ne s’en aperçut point. Elle accueillit le livre et l’auteur, me parla de mon projet en personne instruite, chanta, s’accompagna au clavecin, me retint à dîner, me fit mettre à table à côté d’elle. Il n’en fallait pas tant pour me rendre fou. Je le devins”
Przez chwilę mieszkała tu chyba (a na pewno była potomkiem właścicielki zamku) George Sand – szalona pisarka, która w swoich czasach dostarczała wielu emocji nie tylko twórczością (o zgrozo!!! nosiła spodnie i paliła publicznie tytuń, o innych sferach jej życia – a właściwie pożycia – pozwolę sobie pomilczeć… ). Dzisiaj znana przede wszystkim przez romans i związek z Chopinem.
Hmmm… No i jak tu spokojnie zwiedzać zamki nad Loarą… żadną miarą się nie da ….