Kom Ombo leży nad Nilem. I słusznie! Ostatecznie czczony w tej świątyni był bóg Sobek – pan wód, płodności i siły królewskiej, który jak wiadomo urody był… krokodylej. To znaczy świątynia poświęcona była właściwie triadzie bogów. Czczeni tam byli Hathor i Chonsu, ale to Sobek wiódł prym kultu. Tę kameralną w sumie świątynię wzniósł Totmes III. Do naszych czasów zachowała się zupełnie nieźle. Może dlatego, że trochę na uboczu. A może dlatego, że to właściwie jedyna atrakcja tej miejscowości. W świątyni oprócz licznych przedstawień bogów (zwłaszcza tego krokodylego) jest też sporo reliefów o medycznych proweniencjach. To narzędzia chirurgiczne, to znów rodząca kobieta… I to podobno (wiedzę tę opieram na opinii lekarzy, sama na medycynie nie znając się ni w ząb) każde z tych narzędzi znane są i używane do dzisiaj, a ukazane postawy ciała w trakcie porodu lub wykonywanych zabiegów lekarskich – zgodne są ze sztuką medyczną.
Mumifikacja pojawia się w wielu kulturach i cywilizacjach. Mumie Egipskie jednak najtrwalej wpisały się w świadomość, kulturę, bajki, opowieści, itd. Przy czym najczęściej pod hasłem mumia, wizualizują się szczątki ludzkie. A w Egipcie mumifikowano przecież nie tylko ludzi – także zwierzęta. Między innymi krokodyle – jako potencjalne „wcielenia” boga Sobka. W Kom Ombo zachowało się kilka takich mumii.
A i jeszcze jedno! Niedawno archeolodzy odnaleźli tu w trakcie prac sfinksa. Ok, nie jest on taki mocarny i znany jak z Giza, bo temu nic nie dorówna w całym Egipcie, ale… może to jakiś „krewniak”.