„Drive My Car” reż. Ryūsuke Hamaguchi

Baaaardzo długi film! A każda jego sekunda warta obejrzenia!!!  Na „Drive My Car” w reżyserii Ryūsuke Hamaguchi poszłam z nudów. Kompletnie nie miałam pomysłu co wieczorem rozbić na wyjeździe służbowym i padło na kino. Wybór na zasadzie pierwszy seans który akurat macie. No i trafiłam właśnie na „Drive My Car”. Nie wiedziałam jaka będzie fabuła. Okazało się że to filmowa wersja „Wujaszka Wani” (na spektaklu świetnym zresztą byłam dwa miesiące wcześniej). Ale taka nie wprost, taka zaskakująca, taka niespodziewana. Właściwie o tym, że to Wujaszek Wania widz się przeskanuje w pełni pod koniec filmu.

Yūsuke Kafuku (w tej roli Hidetoshi Nishijima) – znany reżyser, przyłapuje żonę na zdradzie. Niedługo po tym dowiaduje się o chorobie. Dopełnia traumę, odnalezienie ciała zmarłej z powodu wylewu żony. Trochę dla odreagowania emocji – jedzie do Hiroszimy by tam zająć się reżyserią „Wujaszka Wani”. Na miejscu dostaje niechciany prezent, czyli samochód z prywatnym szoferem, młodą dziewczyną –  Misaki Watari (w tej roli Toko Miura). Trudno powiedzieć czy praca nad spektaklem czy też przeżycia osobiste Yūsuke, długi czas spędzany razem w aucie, trudne doświadczenia życiowe Misaki – prowokują ich obydwoje do przetasowania swoich przeszłości, do rozmów często mocno intymnych i mocno „grzebiących” głęboko w duszy, emocjach i psychice.

A sam reżyserowany przez Kafuku spektakl? Każdy z aktorów mówi innym językiem, jest też osoba posługująca się tylko językiem migowym. Mimo tego, że wzajemnie nie znają swoich języków – w konsekwencji rozumieją się. Podobnie widownia – część kwestii słyszy w swoim języku a część czyta w tłumaczeniu wyświetlanym nad sceną.

Fabuła bardzo wielowątkowa splatanych i przenikających się: teraźniejszości, przeszłości i fikcji scena. Pełna symbolicznych scen i kadrów. Ale wszystkie zmierzają do jednego celu – jeśli nie zmierzysz się z przeszłością, nie uleczysz ran i blizn i nie zdołasz zmienić niczego w teraźniejszości i przyszłym życiu. To prawda dość oczywista ale nie zawsze łatwo sobie ją uświadomić. A chyba warto, by nie przegapić życia oglądaniem się wstecz. Wtedy łatwo nieostrożny krok do przodu zrobić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *