Sozopoł – jeden z modnych bułgarskich kurortów na wybrzeżu Morza Czarnego. W sezonie (zaznaczyć należy, że ten w maju już się zaczyna) mnóstwo tu „plastikowych turystów” lubiących „plastikowe rozrywki”. Właściwie preferuję bardziej część środkową i zachodnią Bułgarii niż turystyczne wybrzeża, ale… nawet wśród zgiełku dyskotek, nocnych klubów i zachęcających do zakupów rękodzielników i sklepikarzy, można przy odrobinie wysiłku przenieść się w klimat nadmorskiego miasta i jego wielowiekowej historii. Z tym historycznym brzmieniem to problem trochę, bo co prawda w Sozopoł, prawie jak w Rzymie – jak się dobrze łopatę w ziemię wbije to jakiś zabytek zawsze się wykopie, ale jeśli ktoś spodziewał się zobaczyć np. górujące nad miastem świątynie (wszak pierwsze biskupstwo tu było już w V wieku!) – może się poczuć zawiedziony. Kościoły tu filigranowe, poukrywane skrzętnie, czasem nieśmiało wychylające zaledwie daszek nad poziom ulicy. Gdy wejdzie się do środka, hmm… przepychu raczej nie ma, ale klimatycznie bardzo. Polichromie przydymione kadzidłem i ozdobione modlitwą…