Uważam, że nie ma takiego pojęcia jak – trwałe ruiny. Wiem część historyków sztuki zacznie szczerzyć zęby w moim kierunku, ale zdania nie zmienię. Nie ma. Ruina z natury rzeczy jest destrukcyjna. Zabezpieczenia wszelakie nic tu nie zmienią. W wielu zakątkach świata pojawił się w ostatnich latach nowy trend. Podnoszenie z ruin śladów historii i kultury – całkowite lub częściowe. Oczywiście z zaznaczeniem co jest tkanką historyczną a co plombą. Jednym z takich miejsc jest bułgarska Pliska. W VII wieku była centrum kultury protobułgarów. To było jedno z większych średniowiecznych miast Europy, skanalizowane, z łaźniami, bieżącą wodą itp. Zburzona w IX wieku – w XIX odkryta na nowo. Chanowie stworzyli tu spore miasto z kilkoma pałacami i Wielką Bazyliką (Bazylika Golyamata) – świątynią wzniesioną niedługo po przyjęciu przez chana Borysa I, chrześcijaństwa. Spory teren archeologiczny służy obecnie spacerom i uruchamianiu wyobraźni dla odtworzenia piękna sprzed lat… Nieprofesjonalne oko ma tu ułatwienie. Wielka Bazylika ukończona w 875 roku była w tym czasie jedną z piękniejszych i jedną z większych świątyń w Europie. Zachowały się jednak po niej jedynie niewielkie szczątki fundamentów. Kilkanaście lat temu jednak bazylika – zrekonstruowana w części, pokazuje na nowo prawdziwy ogrom przedsięwzięcia i piękno architektury. Można bez trudu wyobrazić sobie, jak wchodzi się do wnętrza wielkiej kamiennej świątyni, przy odrobinie skupieni nawet śpiewy słychać… a może tylko wiatr świszcze…
Ja wiem Pliska głownie z brandy się kojarzy. Nie znam się na takich trunkach ale podobno niczego sobie… Ale tamtejsze historyczne zakamarki też warte grzechu…