Armenia – Sewanawank

Aszota – córka pierwszego króla Armenii wzniosła tu klasztor. Miała gust kobieta, bo urokliwym miejscem Sewanawank jest bez wątpienia. Klasztor wniesiony na niewielkim wzgórzu (celowo piszę – wzgórzu, bo pierwotnie klasztor był zbudowany na wyspie, ale gdy Stalin nakazał upuścić wody z jeziora – zabudowania znalazły się na półwyspie. Najbezpieczniej zatem chyba napisać – wzgórze), otulony z każdej strony niemal wodami jeziora. Błękit wody i nieba stanowi fantastyczne tło dla odbijającej się w błękicie bryle kościoła z czarnego tufu wulkanicznego. Stąd też nazwa – Czarny Klasztor. Może dlatego, że mocno na uboczu, a może przez dwuznacznie brzmiącą nazwę – klasztor ten przez dłuższy czas był miejscem, w którym niepoprawnie prowadzący się mnisi mieli szansę na „przemyślenie życia”… W kompleksie klasztornym, dwie świątynie (kiedyś było więcej). To kościół Matki Bożej oraz kościół Świętych Apostołów. W tym drugim zobaczyć można niecodzienne chaczkary. A to dlatego, że z zielonego kamienia – andezytu lub z niecodzienną ikonografią – jak ten, na którym widać Jezusa o iście mongolskich rysach i z włosami splecionymi w warkocze.

Ale najprzyjemniej usiąść na jakimś kamieniu, ciut wyżej, nad świątyniami i pogapić się w błękit wody… Sama nie wiem, jak przebywanie tu można było traktować jako karę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *