Armenia – Hachpat

Ja wiem. Wszystkiego na raz nie da się odnowić i zabezpieczyć przed popadaniem w ruinę. Ja wiem, że jakiegoś wyboru zawsze trzeba dokonać. Ale też wiem, że zawsze znajdą się takie miejsca jak armeński klasztor w Hachpat, gdzie przychodzi się i po chwili trochę żal, że to nie właśnie to miejsce zostało wybrane jako pierwsze do podniesienia z upadku jaki zgotowały mu wieki i zakręty historii. Przez wieki bowiem (a pierwsze śladu istnienia tu klasztoru to IV wiek, choć zabudowania, które cieszą oko to – X) przechowywano tu wszystko co piśmiennictwo ormiańskie stworzyło. To najcenniejsze bogactwo – myśl ludzką spisaną na kartach, potrafiono perfekcyjnie zabezpieczać przez zagrożeniem np. rabunku. Na przykład kryjąc cenne zapiski w sprytnie spreparowanych „skrytkach” pod podłogą lub w okolicznych jaskiniach. Cenny tu jest jeden z chaczkarów – XIII wieczny, z wymalowaną i reliefowo zaznaczoną pasyjką na krzyżu. Barwiony kwasem karminowym czyli czerwcem polskim (barwnikiem pozyskiwanym z milutkich robalków) zachował do dzisiaj czerwonawą kolorystykę. Jak to w armeńskich klasztorach, dość ciemne kamienne mury już dawno straciły polichromowane zdobienia, jednak sama bryła architektoniczna klasztornych zabudowań w zachwyt niekłamany wprawia. Zarówno największy z kościołów – Krzyża Świętego, jak i refektarz, biblioteka i kolejne pomieszczenia – tworzą arcywciągający i kuszący pięknem zespół przyklejonych niemal do zbocza wniesienia budowli.

Wiem to kwestia podejmowania wyborów ale smutno, że miejsce które chroniło to co najcenniejsze dla każdego narodu – myśl, wiedzę i historię, nadal czeka cierpliwie by go potomni otoczyli ochroną…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *