A wiecie, że w Krakowie są franciszkanie w pakiecie…

A wiecie, że w Krakowie są franciszkanie w pakiecie… 😁 Myślę, że święci nawet mają problem by, poukładać sobie mentalnie wszelkie odłamy i gałęzie franciszkańskie. A my w Krakowie mamy pakiecik 😉 I to wszystko w orbicie Rynku! 😃 To znaczy… prawie pakiecik – ale najważniejsze gałęzie franciszkańskiego drzewka, są 🤩

Pierwsi do Krakowa przybyli Franciszkanie Konwentualni, zwani czasem potocznie czarnymi, ze względu na kolor habitów. W sumie dość szybko, bo niecałe trzydzieści lat od założenia zakonu. Biskup Wisław się zgodził, kapituła dała grunta i klasztor powstał. No i nieprzerwanie działa do dziś. Cała bryła kościoła i klasztoru ulegała co oczywiste cyklicznym przebudowom (z powodu widzimisię lub z powodu konieczności np. po pożarze), choć właściwie… ogólny średniowieczny rys zachowała. Ale bez najmniejszego wysiłku znajdziemy tu i renesans, i barok, i późniejsze ślady też. Z mojego, subiektywnego punktu widzenia najważniejsza „fabryka” była w XIX wieku, gdy Wyspiański polichromią i witrażami, zrobił łąkę i zagajniki w całym kościele. I do tego jeszcze wpuścił całe stado sensualnych niemal aniołów…

Kolejni przybyli do Krakowa bernardyni (potocznie zwani franciszkanami brązowi – analogicznie ze względu na kolor habitu 😉 ). Jan Kapistran zaszalał z żarliwością kazań – i Oleśnicki chcąc nie chcąc zaordynował drewniany kościół i klasztor na Stradomiu – dedykując go św. Bernardynowi ze Sieny (stąd bernardyni). Potem liczne budowy, rozbudowy i remonty… no i mamy barok wnętrza przecudowny 🙂 Tutaj (znowu subiektywnie) najciekawsza dla mnie ta po potopie szwedzkim, gdy do wystroju wnętrza przyczynił się mocno Lekszycki i jego fantastyczne płótna „Ostatnia Wieczerza”, „Upadek” i „Ukrzyżowanie”.

Następni w kolejce reformaci. To już XVII wiek. Najpierw osiedlili się na Garbarach, potem nieopodal ale już po drugiej stronie muru miejskiego. Nowa lokalizacja okazała się dość wyjątkowa. To znaczy kościół i klasztor klasyczny – według standardów nowej zreformowanej gałęzi franciszkańskiej. Ale krypty… hmmm… mikroklimat się w nich zrobił taki, że grzebane tam zwłoki nie uległy rozkładowi a mumifikacji. Do dziś (czasem krypty są otwierane) można zobaczyć, śpiących snem wiecznym zakonników; żołnierza napoleońskiego; małą dziewczynkę, która wygląda tak jakby przez uchylone nieco powieki podglądała ciekawskich przechodniów i lekko się do nich uśmiechała…

No i na deser kapucyni. Też przybyli w XVII wieku, ale pod koniec. Kościół to cudny barok toskański. A wystrój utrzymany w klimacie klasycznych wnętrze kapucyńskich. Piękne surowe ciepłe w kolorystyce drewno, ramię trzymające krzyż przytwierdzone do ambony, ascetycznie ale z elegancją. W ołtarzu bocznym – „Tułaczka”. To figura Maryi z fasady kamienicy przy ul. Grodzkiej. Pięć lat szukano dla niej lokum, wędrowała po całym klasztorze – w te i we w te 🙂. Wreszcie Dogmat o Niepokalanym Poczęciu pomógł i w 1904 roku wylądowała w bocznym ołtarzu. Podobno odwiedzała tę figurę Modrzejewska…

No OK… może na początek wystarczy opowieści o krakowskich odsłonach zakonów I Reguły San Francesco 😁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *