A wiecie, że w Krakowie mamy „Koronę szczytów”? No ok ok… Te szczyty, to kopce w liczbie cztery i pół – ale zawsze to jakieś wzniesienia…
Najstarszy to Kopiec Kraka. Tylko 16 – metrowy ale na wzgórzu Lasoty – wiec wrażenie robi Długosz (Kadłubek też) uważał, że pochowany tam jest Krak – założyciel Krakowa, smokobójca i ojciec Wandy oraz Libuszy. Podobno lud Krakowa sypiąc go przynosił ziemię w rękawach (dlaczego akurat tak – nie pojmę…) stąd do dzisiaj obchodzone tam święto Rękawki. Tak naprawdę nazwa święta raczej od słowa raka – czyli grób, pochodzi. Sam kopiec to solidna konstrukcja jednak. Słup a wokół niego wyplatane przegrody z ubitą ziemią. Więc raczej żaden spontan a przemyślan koncepcja i wykonanie. Na temat tego – co to właściwie jest? – teorii co najmniej kilka. Bo to jedni uważają, że grobowiec jakiś celtycki inni że tak pomiędzy VII a X wiekiem po prostu usypany, jeszcze inni widzą w nim nordyckie lub scytyjskie pochodzenie. Badania archeologiczne dały sporo znalezisk (np. kultury łużyckiej), z czego większość pewnie przywleczonych z glebą w trakcie sypania… Samego Kraka – nie znaleźli. Znaleźli za to korzenie kilkusetletniego dębu – ściętego co ważne. Podobno było to miejsce kultu przedchrześcijańskiego. Ładnie tu. Widok prima sort. Azymut z kopcem Wandy fajny – tak na wschód i zachód słońca. No i świadomość tego dębu… No nie dziwię się, że od jakiegoś czasu tu właśnie zbierają się ludzie obchodzący w sposób tradycyjny Kupalnockę…
Kopiec Wandy ciut niższy bo ma 14 metrów. Wzniesiony był na terenie wsi kiedyś zwanej „Święta Mogiła” co sporo tłumaczy… chyba… To też miał być grobowiec. I to skoligaconych bo Wanda to wspomniana córka Kraka. Kopiec usypany został prawdopodobnie w VII/VIII wieku. Pochodzenie – jak wyżej, nieznane. Hipotez – wiele. To też mają wspólne. Taka tradycja rodzinna widać… Kopiec według legendy miał być usypany w miejscu, w którym znaleziono zwłoki Wandy po tym jak się do Wisły rzuciła, by niechcianego małżeństwa uniknąć. Choć może tu też było jakieś miejsce kultu. A może jakieś cele astronomiczno-astrologiczne? Te zachody i wschody i azymut dwu kopców chyba nie są tak do końca i zupełnie przypadkowe. Kto wie… Widok stąd mniej porywający ale za to na samym czubku kopca stoi orzeł projektu Jana Matejki.
Tak by chronologię zachować – był w Krakowie też kopiec Estery usypany w XIV wieku dla ukochanej Kazimierza Wielkiego. Ale się nie zachował.
Najbardziej znany z kopców krakowskich jest Kopiec Kościuszki. Około 35 metrów! Jest gdzie się wspiąć! Zaczęto go budować w 1820 roku. I szybko się uwinęli, bo w trzy lata. Kopiec upamiętniał powstanie kościuszkowskie – dlatego i też odrobinę ziemi z pól bitewnych (Racławice, Maciejowice i Dubienka) przywiezione. Idea wzniesienia go pojawiła się na fali kultywowania pamięci, wręcz kultu bohaterów narodowych. A że Kościuszko – szyty na miarę na taką okoliczność to i kopiec dostał. Potem Austriacy wznieśli dookoła fortyfikacje i całość zrobiła się monumentalna i mocno przyciągająca dzisiaj turystów. Nie tylko dlatego, że pejzaż stąd cudny ale i kompleks interesujący. A jak jeszcze iluminacje się trafią – to cudny i z dołu i z góry oglądany.
Kopiec Piłsudskiego (tak naprawdę Niepodległości ale my go w Krakowie znany jako kopiec Piłsudskiego) jest największy. Ponad 35 m. No ok ciut ciut ale jednak pobił w wysokości Kopiec Kościuszki. Usypany w latach 1934–1937, z powodu i na okoliczność – no jak sama nazwa wskazuje. Tu dla odmiany ziemia z pól bitewnych I wojny. Znowu tradycyjnie (oj lubimy w Krakowie tradycje, lubimy…) W czasie II wojny Frank wydał rozkaz zniszczenia kopca. Nie wykonano rozkazu – kopiec przetrwał… Po II Światowej tak nam się ustrój poukładał, że kopiec pod takim imieniem nie miał racji bytu i musiał być programowo dewastowany przez władze. Ale i to przetrwał… Teraz odnowiony, z zagospodarowaną fajnie przestrzenią tak w duchu historycznej pamięci walk. Pięknie oko cieszy i fajny cel spacerów.
No i najnowsza produkcja. Kopiec (kopczyk właściwie…) Jana Pawła II. No rozmachu nie ma, nie ma… Raptem jakieś 7 metrów. Tak dla zauważenia go z dala na szczycie krzyż. Nie wiem czy nie wyższy niż sam kopiec, a na pewno takie wrażenie robi. Ja nawet nie wiem czy od początku to wzniesienie na posesji Zmartwychwstańców było dedykowane jako kopiec JPII, czy to jakoś wtórnie wyszło. Ale poświęcony w 1997 został i upamiętniać miał nawet nie samego papieża co jako pamiątka IV pielgrzymki do Polski robił.
Wszystkie cztery duże kopce – fajnie zadbane, z przemyślanym otoczeniem. Wanda – najmniej uczęszczana, może dlatego że blisko kombinatu jednak. Widokowo też najsłabiej. Do Piłsudskiego trzeba leźć i leźć bo w środku lasu. On jest z takim klimatem narodowym wokół. Pewnie przez te dęby pamięci i samą nazwę przecież też. Największą infrastrukturę otoczenia ma Kościuszko. Ładnie ale jakby to powiedzieć żeby tylko trochę obrazić… Marketingowo tak jakoś… Ale ok – takie miejsca też potrzebne.
Dla mnie numerem jeden jest Krakus! Kopiec jak kopiec ale anturaż wokół… CUDNY!!! Najpiękniejszy widok z niego na Kraków. A dokoła – kamienie bielą się w trawie, czasem w sposób przemyślany jakiś poukładane jakby ślady czasów zaprzeszłych wyglądały z ziemi… Aż kusi by zrobić tu jakiś miły „biwak” z grillem w towarzystwie spoglądającego z góry księżyca i gwiazd odbijających się w oknach krakowskich kamienic.
No… To tyle mamy kopców… Jak na razie…