Wietnam - Mekong | |
Mekong prawie jak Nil – żywi, ubiera i daje schronienie. Jest gigantyczny, budzący respekt i zachwyt (czasem dyskomfort estetyczny też - gdy popatrzy się nieco bliżej niż na horyzont nie da się nie zauważyć ogromu śmieci wszelakich). Brązowo - bura woda rozlewa się szeroko i spokojnie płynie do morza, jakby na przekór tysiącom biegających ustawicznie Wietnamczyków, którzy zamieszkują jej deltę. Że żywi i ubiera – sporo ponad tysiąc gatunków żyjątek, które można zjeść (a czasem także hodować w tym celu), a gdy potrzeba to nimi pohandlować. W dorzeczu Mekongu i na wyspach kwitnie turystyka: można zakosztować cukierków kokosowych, i miodu, i owocki zjeść, a jak wola i ochota to także popozować do zdjęcia z pytonem na szyi. Szeroko i panoramicznie jest… Ale mnie najbardziej urzekły odgałęzienia i odnogi rzeki. Z dala od głównego nurtu tworzą istny labirynt schowanych wśród bujnej zieleni „uliczek”. Zgiełk dociera, ale jakby z oddali, nieco zagłuszony, stłamszony, odległy… Słychać plusk wody bitej wiosłami i bambusy kłaniają się w pas… Dopiero tam snując się (właściwie to płynąc leniwie) można „poczuć” Wietnam. |
|
więcej | |
Wietnam - Mui Ne | |
Lubię pustynie… Są bardzo, bardzo, bardzo, piękne… Niezależnie czy piaszczyste czy kamienne – są piękne i basta! Najczęściej, niekoniecznie puste i niekoniecznie ciche… Ale piękne… Ja wiem w Wietnamie pustyni – brak, ale… mają najpiękniejsze wydmy świata :) I to o takich gabarytach, że za pustynie mogą śmiało robić robotę ;) Niewielka niegdyś rybacka wioska Mui Ne (Przylądek Schronienia) od jakiegoś czasu urosła do rangi jednego z najbardziej znanych kurortów nadmorskich Wietnamu. Tuż nieopodal kompleksu hoteli, rozciąga się lokalna „atrakcja turystyczna” – wydmy. Wielokolorowe piachy kuszą zwłaszcza o wschodzi i zachodzie słońca. Niestety kuszą wielu ludzi (zwłaszcza zachody…) więc na ciszę i spokój sprzyjający kontemplowaniu własnych myśli, próżno tu liczyć. Ale kolorystyczne – cudo!!! ... |
|
więcej | |
Wietnam - Sajgon (Ho Chi Minh) | |
Ale Sajgon! Tak zwykliśmy określać mocny chaos, który się wziął wokół nas nie wiadomo skąd i po co i właściwie dlaczego... Kojarzyłam określenie Sajgon z takim „miszmaszem” jak każdy – ale po europejski :) Prawdziwy Sajgon doświadczyłam dopiero w Wietnamie!!!! Tam pierwszy raz poczułam co znaczy prawdziwy chaos w przestrzeni. Ulica. Klasycznie ze trzy pasy w jednym kierunku. Ale na nich pięć samochodów obok siebie w rządku i stado (co tam stado! Mrowie jakieś!!!) skuterów, motocykli, rowerów, tuk tuków itp. itd. I dla tych obiektów motoryzacji „pasy ruchu” – to mocno abstrakcyjne pojęcie. Oni ławą ruszają! I niech ich kto zatrzyma!!!! Po obu stronach chodniki. To znaczy… też duże nadużycie w określeniu… Tam idą piesi – to prawda, ale też rosną drzewa, grupy ludzi prowadzą handel obwoźny lub jakimś rzemiosłem się parają, gotują posiłek dla siebie i bliskich (generalnie w Sajgonie wszędzie czuć zapach gotowanego ryżu). I jak wspomniałam idą piesi. Ale jeśli kto myśli, że bezpieczny – w błędzie paskudnym tkwi. Bo skuterzysta, gdy nie mieści się na zatłoczonej jezdni nie ma problemu w tym by „niezauważanie wmieszać się w tłum pieszych” – nie zwalniając oczywiście ani trochę. No Sajgon jak nic!!!!! Sajgon to dawna nazwa (używana do 1976 r.) współczesnego Ho Chi Minh... |
|
więcej | |
Wietnam - Wietkong | |
Kto nie słyszał o Wietkongu! Kto nie oglądał „Good Morning Vietnam”! Punkt obowiązkowy w czasie przemierzania Wietnamu to swoisty skansen, w którym spragniony sensacji i niecodzienności turysta może „dotknąć” nie tak odległej historii. Dziwacznym tunelem przechodzi się do czasów sprzed kilkudziesięciu laty. Chaty, tunele, pułapki, manekiny przebrane w odpowiednie stroje, jakiś czołg zdobyczny, a w tle słychać wystrzały (początkowo myślałam – taki „zabieg” dla podniesienia nastroju – okazała się, że strzelanie do celu można sobie po prostu wykupić !) Dalej szereg pułapek – tak w rzędzie i bardziej wkomponowane w pejzaż. Przewodnik demonstruje, wskakuje do tunelu, znikając właściwie na oczach… Pierwsza myśl - tak trochę propagandą trąci. Ale potem przyszła refleksja. Nie wiem czy Ci z Wietkongu dokonali dobrego czy złego wyboru, nie chcę oceniać i prowadzić naukowe dywagacje na temat. Wybrali, w imię swojej Ojczyzny. I dla Niej złożyli co najcenniejsze. Partyzanci tak mają… PS Niezależnie od opinii na temat samego „skansenu” – bambusy i cała reszta roślinek robi wrażenie… temperatura w połączeniu z wilgotnością – też… |
|
więcej | |