Śpiąca królewna czekała na swego wybawcę i księcia zarazem, sto długich lat… Wyobrażaliście sobie kiedyś jak wyglądał jej zamek? Ja tak. Nie wiedziałam jednak wówczas, że takie miejsce naprawdę istnieje. Portugalskie Tomar, to miasteczko jakich wiele w tym regionie. Pobielone domy, wąskie uliczki, sennie i cicho (chyba, że jakaś festa akurat ). Jest tu jednak coś wyjątkowego – Klasztor Zakonu Chrystusa. Tam klasztor… Zamczysko bajkowe! Za zasługi podczas rekonkwisty, Alfons I Zdobywca, nadał te ziemie i fundację zakonowi templariuszy, a by być precyzyjnym bratu Gualdimo Palsa. Klasztor wzniesiono w 1162 roku. Stał się niemal natychmiast główną siedzibą templariuszy a po ich podstępnym i dość podłym w sumie rozwiązaniu, przeszedł (dzięki sprytnemu manewrowi króla Dionizego) w ręce Zakonu Rycerzy Chrystusa.
Kompleks nie zachował swojego XII – wiecznego wyglądu. Rozbudowany mocno został w czasie kolejnego z prosperity – w XV wieku, a cały klasztor zyskał manueliński sznyt. Zaczęły pojawiać się między innymi coraz to większe i ozdobniejsze krużganki (np. Claustro do Cemitério lub Claustro da Lavagem).
Cały kompleks – nie wiem czy bardziej wygląda baśniowo, czy bardziej tajemniczo… Ściany, okna (także to najsłynniejsze w klasztorze!), portale – oplecione są kamiennymi linami, wijącym się kamiennym bluszczem, ze wsporników zerkają jakieś zaklęte w kamień postaci, wszędzie pełno sterczyn, kwiatonów… Można tu błądzić zakamarkami, korytarzami, krużgankami – przez całe godziny, z lubością gubiąc się w tym cudownym labiryncie. Bez trudu uwierzę, że gdzieś tu ukryty jest skarb templariuszy… A już na pewno uwierzę, że tak właśnie wyglądał zamek wspomnianej królewny!