Kraków – Teatr Ludowy „Chłopi”

„Chłopi” Reymonta. Dużą odwagą było przenieść powieść na ekran! Ale na deski teatru – KARKOŁOMNE WYZWANIE!!!

Ale team Teatru Ludowego – wziął na klatę temat i… jak zwykle super! Oni są skazani na sukces chyba

Poszłam na spektakl z mieszanymi uczuciami muszę się przyznać. I przez pierwsze kilkanaście minut spektaklu faktycznie wciąż stopklatki z filmu mi się pojawiały jak brzęcząca mucha… Ale z każdą kolejną minutą „Chłopi” ludowego co raz bardziej mnie przekonywały i przekonywały i wciągały i kurcze nawet nie zauważyłam jak klatki filmowe przestały mi się wizualizować a spektakl stał się wciągającą opowieścią.

Opowieścią o… no właśnie… o czym… Chyba faktycznie zdanie, które wybrzmiało na początku i na końcu jest spektaklu spinając je jak klamra jest kwintesencją opowieści. Może ta historia o nas współczesnych nam coś opowie…

Sceneria niewielkiej wioski. Życie społeczności wpisane w rok liturgiczno-agrarny. I w tym rozmodlono-zapracowanym roku zwyczajne ludzkie troski, przywary, zawiści, pragnienia… Czasem brutalne w swojej przyziemności – bo kasa i morgi są najwyższym dobrem. Czasem nie potrafiące poradzić sobie z cierpieniem – bo odrzucenie sprawia olbrzymi ból. Czasem szukające upustu dla swoich żądz – bo są czasem tak silne że całe życie wywracają do góry nogami. Czasem z jakąś taką pokrzywioną niemoralną moralnością – bo co ludzie powiedzą. Czasem jakieś takie inne, odstające od reguł społeczności. Tylko jak sobie z tą innością dać radę? Jak się nie dać stłamsić usankcjonowanymi przez społeczność regułom nie uznającym szerszych horyzontów. Bo przecież trzeba rano wstać, trzeba iść do kościoła, trzeba zasiać, trzeba ziemniaki zwieźć z pola, trzeba… Żeby być innym potrzeba ogromnej odwagi! A równocześnie zagrożenie by na tę społeczność nie patrzyć z wyższością i pogardą. Jest się przecież jednym z trybików… Czyli albo się jak trybik w maszynie albo jako zbędny element niepotrzebny w maszynie jest się usuwanym? Jest inne wyjście? Mam nadzieję, że tak… Tylko czy kiedyś nauczymy się nie popełniać błędów przodków…

Scenografia pozornie oszczędna, ale drobnymi gestami i przemyślanym ruchem scenicznym doskonale „opowiada” o zmieniających się porach roku. Wielki krzyż i ławki. W sumie nie wiadomo czy to kościół, chyba raczej przydrożny krzyż. A wokół się życie żyje całej wsi.

Dla mnie – bank rozbił Kajetan Wolniewicz – fantastyczny Boryna!!!! I równie świetny Antek (Piotr Franasowicz) oraz Dominikowa (Katarzyna Tlałka)

Chociaż nie…. Najlepsza była kreacja (rola mówiona!!!!) suczki Sójki!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *