Betlejem – „Dom chleba” (albo „świątynia Lachmu” albo „dom wojny” albo nawet „Dom mięsa” – różnie się tłumaczy nazwę miasta) było ważnym miejscem pielgrzymkowym dla chrześcijan od zawsze. Pierwsza bazylika Narodzenia została tu wzniesiona już w IV wieku! Potem kilkaset lat był drobny problem z pielgrzymowaniem ale w XI wieku koło historii zatoczyło się i krzyżowcy przejęli opiekę nad miejscem Narodzenia. Role kilka razy jeszcze się odwracały – ostatecznie dzisiaj opiekę nad bazyliką skrywającą w swym wnętrzu Grotę Narodzenia, sprawują wespół – katolicy i prawosławni. Najważniejszym miejscem w Betlejem jest oczywiście Bazylika Narodzenia Pańskiego. To chyba najstarszy, nieprzerwanie działający i omodlony kościół. To właściwie kompleks kilku kościołów i zabudowań, kilku kościołów i obrządków chrześcijańskich – taka mozaika. Bazylika przechodziła różne koleje, czasem wręcz w cudowny sposób unikając zburzenia (raz uratował ją wizerunek wschodnio odzianych trzech króli – ale to inna historia). Jak to zwykle w „Ziemi Świętej” była obiektem sporów i kłótni pomiędzy kościołami, obrządkami, zakonami, możnymi tego świata itd. itp. … Najważniejszym miejscem świątyni jest sama Grota. Niewielkie pomieszczenie bez okien, i dostępu światła słonecznego. Miejsce Narodzenia od 1717 roku ozdabia gwiazda. Wokół trochę lekko zniszczonych dekoracji. Grotę oświetla pięćdziesiąt trzy lampy oliwne. Ściśle i precyzyjnie podzielone – te są katolickie, te prawosławne, te ormiańskie… Miejsce do medytacji – wyborne w sumie. Tylko myśl jak nieznośna mucha gdzieś brzęczy: Gdy brakuje boskiego promienia światła – nawet w takim miejscu ludzkość kłóci się o ilość oliwnych lamp…
Inne miejsce na trasach pielgrzymek chrześcijan to Grota Mleczna. Według niej, gdy Maria karmiła Nowonarodzonego, kilka kropel pokarmu spadło na skałę barwiąc całe wnętrze groty na biało. Biała sproszkowana skała ma podobno moc uzdrawiani. To oczywiście kwestia wiary a nie skały – lecz faktem jest udokumentowana seria uzdrowień, zwłaszcza dzieci.
I jeszcze pole pasterzy. Grot wokół Betlejem wiele. W jednej z nich zapewne „przebywali w polu pasterze”. Dzisiaj w kilku miejscach ustawiono stosowne sztafaże typu baranki, owieczki itp. – tak dla klimatu. Dla mnie jednak zupełni inny widok okazał się piękny. Stary pasterz, zupełnie nie zauważając turystów i pielgrzymów, spokojnie przeganiał swoje stadko owiec i kóz. Te ostatnie hasały, podrygiwały, a co bardziej przedsiębiorcze wskakiwały (jedna po drugiej) na drzewa by obgryźć co smaczniejsze listki. Pasterz pobłażliwie patrzył, pokiwał głową i ruszył, a za nim podrygujące stadko.
Betlejem miało szczęście do wyjątkowych narodzin bo w tym mieście urodził się przecież też Dawid. Tak tak – przyszły król, autor wielu psalmów i w ogóle znana postać, opisana w Tanach tu właśnie został namaszczony przez proroka Samuela. Na obrzeżach miasta jest grób Racheli – ukochanej żony Jakuba i matki Józefa i Beniamina. To cel pielgrzymek głównie Żydów (ale chrześcijanie i muzułmanie też grób Racheli odwiedzają). Midrasz podaje że pierwszą osobą modląca się przy jej grobie był Józef gdy prowadzony był do Egiptu jako niewolnik. To tą drogą ma być poprowadzony naród Izraela z powrotem do swojej Ziemi… Podobno klucz którym otwierano drzwi grobowca dla pielgrzymów, miał uśmierzać bóle porodowe i zabezpieczać bezpieczny poród. Dzisiaj kultywowany jest zwyczaj owijania siedmiokrotnego czerwonej nitki wokół grobu Racheli. Potem wiąże się nitkę na nadgarstku co zapewnić ma płodność i dobrobyt. Grobowiec jest obecnie nakryty całunem wykonanym z sukni ślubnej, młodej Żydówki która została zamordowana w ataku palestyńskim w przeddzień swojego ślubu… W okolicach Betlejem też pojawiała się Rut zbierając kłosy dla siebie i swojej teściowej.
Niewielkie izraelskie miasto… Chyba jednak nie… Chyba jest WIELKIM MIASTEM…