Rezerwat przyrodniczy Sataplia w Gruzji założony został w trzydziestych latach XX wieku. Urokliwie tu. Pachnie las, szumią drzewa, wałęsają się po lesie dinozaury… Podobno odnaleziono tu pozostałości prehistorycznych gadów. Nie wiem. Patrząc na ekspozycję – szczerze wątpię, ale kłócić się nie mam zamiaru. Gdy ktoś znużony zielenią – można wejść do jednej z krasowych jaskiń. Niewielkie lecz zupełnie nieźle przygotowane do zwiedzania. Przy czym raczej należy nastawiać się anturaż Bollywood niż poważną analizę stalaktytów, stalagmitów i innych „z rodziny”. Nazwa rezerwatu wywodzi się od miodu, a precyzyjniej – jego zbierania. Tutejsze lasy obfitowały w liczne roje dzikich pszczół, których miód podobno najlepszy w Gruzji. Ogrom zieleni najlepiej widać ze szklanej platformy wiszącej nad przepaścią. Przy czym jeśli kto przywiązany do misternie ułożonej fryzury – platformę omijać! Widoki cudowne, w głowie się kręci… ale wieeeeeje huraganem!!!!
A! No i oczywiście coś dla uczuć!!! W jednej z jaskiń jest głaz zgoła przypominający serce. Ale nie takie walentynkowo-piernikowe. On wygląda tak, jakby go żywcem z piersi jakiegoś olbrzyma wyrżnięto i chwilkę temu jeszcze pulsowało choć wyrwane. Nawet otwarte aorty dostrzec można. Ktoś to serce przebił – bo w głazie wyraźna szczelina niczym od sztyletu. Podobno należy wsunąć w nią dłoń – a wówczas…