Jednym z najstarszych miast Gruzji jest Mccheta. Dzieje tego miejsca sięgają okresu paleolitu, a w czasach antyku było tu prężnie rozwijające się miasto. Miasto znane jest jednak głównie z pewnej opowieści: Pewien pobożny żyd Elizeusz wybrał się do Jerozolimy, by bronić Jezusa. Nie zdążył. Odkupił jedynie płaszcz Jezusa i przywiózł tę relikwię do Mccheta. Jego siostra usłyszawszy o śmierci Pana, otuliła się w Jego płaszcz i z żalu zmarła. Według tradycji miała zostać w tej szacie pochowana. Na jej grobie wyrósł cedr. Gdy św. Nino przybyła na tereny Gruzji, poleciła by na tym właśnie miejscu wybudować kościół, jednak cedr nie udawało się ściąć, aż do czasu gdy święta wspomogła budujących modlitwą. Z pnia cedru wykonano kolumnę, z której zaczął wypływać cudowny sok. Tyle hagiografia.
Obecna katedra wzniesiona została w XI wieku na miejscu wcześniejszej datowanej na wiek IV. Podobno król Jerzy II – fundator, kazał architektowi obciąć rękę by nigdy już nie był on w stanie zbudować czegoś równie pięknego. I muszę przyznać – architektonicznie – cudo!! Oprócz walorów artystycznych, świątynia ta stała się miejscem kultu – zarówno relikwii szaty Chrystusa jak i św. Nino, ale także miejscem koronacji władców Gruzji i ich nekropolią. Ale nie sama katedra przyciąga do Mccheta. To miasto klimatyczne, pełne wąskich uliczek, sklepików, restauracji serwujących zupełnie nie-najgorsze dania i swojsko tu, krakowsko… może… przez dorożki?